czwartek, 31 stycznia 2013

Sweeney Todd

Johnny Depp lubi współpracę z Timem Burtonem. Z wzajemnością. To z nim stworzył swoje najbardziej ekstrawaganckie i niekonwencjonalne postaci, m.in. Edwarda Nożycorękiego, Eda Wooda, Ichabode'a Crane'a czy Willy'ego Wonkę. Tym razem Burton sięgnął po słynny broadwayowski musical i przy pomocy doborowej obsady przeniósł go na ekrany kin, w głównej roli Sweeney Todda obsadzając swego ulubieńca.

Sweeney Todd był kiedyś młodym i szczęśliwym małżonkiem, któremu niedawno urodziła się córeczka. Jego szczęście zostało zniszczone, gdy łasy na jego żonę sędzia oskarża go niesłusznie i zsyła na wygnanie. Po latach wraca do Londynu, a przepełniony goryczą i nienawiścią, marzy jedynie o zemście. W tym celu wynajmuje swój dawny zakład, pod którym urocza Mrs. Lovett (niesamowita Helena Bonham Carter) prowadzi piekarnię, i rozpoczyna swój demoniczny proceder. Nieustannie pragnie zgładzenia samego sędziego i odzyskania córki, która znajduje się pod opieką despoty.

Jak na musical przystało, film przeplatają piosenki i to piosenki niewiarygodne, jak choćby wykonywana przez Sweeney Todda Epiphany. Kiedy dowiedziałam się, że utwory w filmie wykonywane są przez aktorów, nie zaś przez profesjonalnych wokalistów, notowania musicalu wzrosły, podobnie jak sympatia do Johnny'ego Deppa. Całkiem dobrze mu to śpiewanie wychodzi, co w sumie nie powinno dziwić, jeśli się wie, że był on gitarzystą, rzadziej wokalistą w kilku rockowych zespołach, zanim został aktorem i w czasie kariery aktorskiej również. Jeśli się tego nie wie, cóż, zaskoczenie tym większe. I przyjemniejsze.

Stworzona przez Deppa kreacja Sweeney Todda jest naprawdę demoniczna, zupełnie w burtonowskim stylu. Zwichrzone włosy z jednym siwym pasmem, znamionującym traumatyczne przeżycia, których bohater doświadczył, szalone spojrzenie, a jak śpiewa... Sami posłuchajcie.


P.S. Ostatnim filmem w tym miesiącu będzie ... Alicja w Krainie Czarów ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz