Puerto Rico Welcome... głosi napis, który główny bohater widzi tuż po przebudzeniu na gigantycznym kacu i rozsunięciu zasłon w pokoju hotelowym. Jego oczy napotykają jaskrawe słońce, nienaturalną wręcz - dla mieszczucha - błękitną barwę nieba i oceanu, a zaraz potem spróbuje przestawić swój wciąż jeszcze upojony organizm na tryb normalnego funkcjonowania.
Dziennik rumowy Hunter Thompson napisał już w 1960 roku, zanim jednak został wydan musiało minąć trzydzieści osiem lat, a kiedy zostały utrwalone w postaci kinowego obrazu, był już rok 2011, sam zaś autor powieści nie żył od lat sześciu. Reżyser Bruce Robinson zaadaptował powieść Thompsona i dał światu do zobaczenia w postaci filmu pod tytułem Dziennik zakrapiany rumem. Pamiętny Raoul Duke powraca jako Paul Kemp, dziennikarz z Nowego Jorku szukający szczęścia (i pracy) w karaibskim raju. Na pięknej wyspie Puerto Rico trafia do podrzędnej gazety, w której może i nie spełni marzeń o karierze dziennikarskiej i pisarskiej, ale na pewno pisząc horoskopy i relacje z konkursów kręglarskich, będzie miał czas, by oddawać się swej ulubionej rozrywce, czyli piciu alkoholu.
- Rzucił Pan picie?
- Ograniczyłem.
- Oh. Chyba rozmiar butelek. Kiedy udało się Panu wypić 161 butelek rumu? Wychodzi po 93 tygodniowo. Jak często uzupełniają barek?
- Nie są wliczone?
- Nie, panie Kemp.
Jak jednak przystało na Amerykanina na obcej, choć należącej do Stanów, wyspie, Paul Kemp w krótkim czasie wplątuje się zarówno w konflikt z prawem, jak i machlojki tamtejszych biznesmenów marzących o stworzeniu na rajskiej wyspie równie rajskiego kurortu kosztem tubylców. Sytuację skomplikuje pojawienie się pięknej kobiety imieniem Chenault (w tej roli Amber Heard), której tak łatwo nie odda Kempowi jej narzeczony, grany przez Aarona Eckharta, Hal Sanderson. Żeby pośrodku raju nie było zbyt groźnie, przyjaciele Paula z redakcji pomogą mu wyjść z niektórych problemów - lub wpakować się w gorsze. Na uwagę wśród nich zasługuje Moburg, alkoholik i narkoman, czule wspominający Hitlera i chętnie słuchający dawnych przemówień fuhrera (w tej roli Giovanni Ribisi, znany z takich filmów jak Avatar, Wrogowie publiczni, czy 60 sekund) oraz rozmiłowany w walkach kogutów fotograf, Bob Sala (Michael Rispoli).
Oglądanie Deppa pośród takiej bajecznej scenerii, pamiętając wciąż o jego pirackim pobycie na Karaibach, ma przede wszystkim posmak słodko-gorzki. Nie jest to ani jego najgorsza kreacja, ani najlepsza, natomiast zdecydowanie Dziennik zakrapiany rumem jest filmem ważnym w jego karierze. Mając na względzie przyjaźń, jaka łączyła Deppa z Thompsonem od czasów Las Vegas Parano - a wcześniej fascynację Deppa Thompsonem jako autorem uwielbianych przez niego książek - należy przyznać, że Dziennik... powstał przede wszystkim z chęci oddania należnego szacunku jego autorowi. Sympatia Deppa do granej przez siebie postaci jest prawdziwa, sam zaś aktor bardzo przekonywujący w oddawaniu emocji oraz stanów upojenia. Podobnie jak w przypadku Las Vegas Parano, nie mogłam opędzić się od myśli, czy w czasie kręcenia filmu Johnny Depp upił się choć raz, by na prawdziwym kacu wypaść bardziej wiarygodnie.
P.S. Z rajskiej wyspy przeniesiemy się do mrocznego Londynu w podróż ... Z piekła rodem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz