piątek, 18 października 2013

Zdrada

Zobaczyłam ten film po raz pierwszy kilkanaście lat temu. Wyjątkowo irytujące przeziębienie położyło mnie na kilka dni do łóżka, a męczący kaszel nie pozwalał spać po nocach, oglądałam więc do późnych godzin wszystko to, co oferowała telewizja publiczna. Przez kilka dni zaliczyłam kilka niezłych seansów, w tym właśnie jeden ze Zdradą. Od tamtej pory widziałam ją już kilka razy, głównie dlatego, że cudowna irlandzka muzyka całkowicie rozmiękcza moje serce.


Frankie Maguire (Brad Pitt) jako dziecko był świadkiem śmierci swojego ojca. Zamaskowany mężczyzna wtargnął do ich domu w trakcie kolacji i zastrzelił go, tylko dlatego, że skromny rybak z domu na odludziu sympatyzował z Irlandzką Armią Republikańską (IRA). Po latach Frankie wraz z przyjaciółmi działa czynnie w szeregach IRA na rzecz wyzwolenia Irlandii Północnej spod władzy angielskiej. Uważany za najgroźniejszego terrorystę, jest on również najbardziej poszukiwanym, dlatego po kolejnej obławie szefowie IRA decydują się wysłać Frankiego do Nowego Jorku, by tam pozyskał pieniądze, a następnie zakupił pociski dla armii IRA. W Nowym Jorku Frankie, jako Rory Devaney, zamieszkuje u policjanta Toma O'Meary (Harrison Ford) i jego rodziny. Szybko zaprzyjaźnia się z Tomem i jego żoną Sheilą, zaś ich trzy córki podbijają serce Frankiego tak, jak tylko młodsze siostry potrafią. Ale przecież Frankie nie przyjechał tu tylko nawiązywać znajomości z porządnymi irlandzkimi rodzinami. Jego interesy z właścicielem pubu, Billym Burkem (Treat Williams) nie idą do końca tak, jak powinny, śmierć przyjaciela dodatkowo komplikuje sytuację, przez co Frankie ściąga poważne niebezpieczeństwo na całą rodzinę Toma. Ten, mając na głowie własne problemy i plan przejścia na emeryturę, przez długi czas jedynie cieszy się z obecności Frankiego w domu, dopiero potem zaczyna coś podejrzewać i jak na doświadczonego policjanta przystało, idzie za tym tropem.


Zdrada to film łączący w sobie dramat i sensację, ale nie jest to dramat i sensacja w ściśle amerykańskim stylu. Może dlatego, że w produkcji maczali palce również Irlandczycy, sensacja jest na miarę Belfastu, nie Nowego Jorku, a dramat... O tak, dramat jest jak najbardziej w irlandzkim stylu. Bez szczęśliwych zakończeń i szans na zadośćuczynienie. Jak mówi Frankie pod koniec filmu: To nie jest amerykańska historia. Tylko irlandzka. Duet Pitt - Harrison ogląda się dobrze, ale bez większych porywów. Moim zdaniem, to historia jest ciekawsza, a para uzdolnionych aktorów jedynie wypełnia swoimi osobami luki. Warto ten film obejrzeć, choćby po to, by zobaczyć, z jakimi dylematami przychodzi mierzyć się mieszkańcom Zielonej Wyspy każdego dnia. Także tym, którzy uciekając przenieśli się gdzie indziej. I nie dajcie się zwieść, że już tak nie jest. W 1998 roku, w rok od wejścia Zdrady na ekrany kin, podpisano porozumienie wielkopiątkowe, które tylko w założeniu miało wprowadzić pokój w Irlandii Północnej. Tylko w założeniu. Ta historia wciąż się dzieje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz