Październik to zawirowania związane z początkiem roku akademickiego, wielkimi powrotami do naszych studenckich domów oraz wzrastającym zakorkowaniem studenckich stolic, o czym mieli okazję już przekonać się mieszkańcy Warszawy, Krakowa czy Poznania. Nie chcąc mnożyć zaległości, nadrabiam dziś braki filmowe z ostatnich dni.
O czym jest Troja, nie muszę chyba nikomu przypominać. Mit grecki, zachowany dla potomnych w Homerowskiej Iliadzie, to jedna z najsłynniejszych na świecie opowieści o tym, jak to zakazana miłość może wpłynąć na życie nie tylko kochanków, nie tylko ich rodzin, ale także wielu osób postronnych, a także doprowadzić do upadku wielką dynastię i wielkie miasto. W role nieszczęśliwych kochanków Heleny i Parysa wcielili się Diane Kruger i Orlando Bloom. Znieważonego męża Heleny, Menelaosa zagrał Brendan Gleeson, a jego brata, wodza całej wyprawy Greków przeciwko Troi, Brian Cox. Bohatera, który dał Grekom zwycięstwo, pochodzącego z Itaki Odyseusza zagrał Sean Bean (dziś znany z roli Neda Starka w serialu Gra o tron). Uczestnikami dramatu byli także rodzice głównych bohaterów: matkę Achillesa, Tetydę zagrała Julie Christie, a tragicznego ojca Hektora i Parysa - Peter O'Toole.
To jednak pojedynek dwóch największych wojowników tamtych czasów budził emocje wśród widzów, tak tych z czasów trojańskich, jak i współczesnych. W rolę Hektora wcielił się Eric Bana, a jego antagonistę, herosa Achillesa zagrał właśnie Brad Pitt. Najwięcej kontrowersji wywołał wybór Bany do roli Hektora, ostatecznie jednak rzesza krytyków musiała przyznać, że Bana skradł show swoim o wiele bardziej utytułowanym kolegom. Wyszło mu to na dobre, bo po Troji posypały się role: w Kochanicach króla, w Monachium, czy w Zaklętych w czasie.
Ale także Brad Pitt stanął tu na wysokości swego aktorskiego zadania. Od tej pory Achilles będzie miał twarz Pitta i to smutne, przepełnione bólem spojrzenie, które może przeszyć na wskroś w niektórych scenach. Mityczny wojownik, który w Iliadzie opisywany był w barwnych słowach, odbierających mu ludzkość, a wychwalany głównie za swe boskie prymaty, zyskał blond włosy i marzycielskie oczy, ale także silny głos i charakter, którego żaden z herosów by się nie powstydził. Wolfgang Petersen stworzył zatem widowisko, które zapada w pamięć, choć niektórzy zdecydowanie wolą Królestwo niebieskie, czy Aleksandra od Troi. Ja wolę Pitta od Colina Farrella.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz