środa, 16 października 2013

Siedem

Ten pochodzący z 1995 roku thriller to ponadczasowy film. Naprawdę w to wierzę. Nie potrafię dziś już zliczyć, ile razy go widziałam i ile razy miałam nadzieję, że na końcu okaże się, że... 


William Somerset (Morgan Freeman) wkrótce przechodzi na zasłużoną emeryturę po wielu latach pracy w Wydziale Zabójstw. Właśnie rozpoczyna swoją ostatnią sprawę, a jako partnera otrzymuje młodego detektywa, Davida Millsa (Brad Pitt). Ten niedawno przeniósł się do miasta z żoną Tracy (Gwyneth Paltrow) i pała niesamowitym entuzjazmem do pracy. Entuzjazmem, który nie podoba się Somersetowi, zwłaszcza, że sprawa, którą otrzymali, nie jest tak oczywista, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Somerset ma przeczucie, że na jednym trupie się nie skończy i wkrótce jego intuicja potwierdza się. Kolejne zamordowane osoby łączy jedno: grzech. Poszukiwany przez Somerseta i Millsa zabójca (Kevin Spacey) to fanatyk religijny, co czyni go wyjątkowo groźnym. Detektywi będą musieli sięgnąć aż do Boskiej komedii Dantego, by odnaleźć wskazówki mogące im pomóc. Ale czy kogoś takiego da się złapać? Kogoś, kto przekonany o swej boskiej misji ukarania społeczeństwa za jego grzechy, znajduje spełnienie w odbieraniu życia wymyślnymi sposobami? Podjęte próby nie przynoszą dobrych efektów, aż wreszcie zabójca sam do nich przychodzi. Tylko, czy to rzeczywiście koniec?


Nie jesteście chyba w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo lubię Brada Pitta w tym właśnie filmie. Buńczuczny detektyw, który jest pewien, że odniesie niesamowity sukces w nowej pracy. Młody mąż zachwycony wspólnym życiem w nowym mieście, ale niezauważający problemów, z jakimi zmaga się żona. W końcu pokonany i zrozpaczony człowiek, który dotarł na kraniec swej wytrzymałości. Wszystkie te twarze składają się na twarz Davida Millsa, którą Pitt uczynił jednocześnie piękną i tragiczną, arogancką i sympatyczną, a wszystko po to, by pod koniec filmu widzowie murem stanęli za jego bohaterem. Wydaje mi się, że czynią tak wszyscy, którzy Siedem oglądają. Bo ja tak robię. Za każdym razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz