czwartek, 31 października 2013

Bękarty wojny

Brad Pitt w filmie Quentina Tarrantino? To trzeba było zobaczyć. I przeżyć. I przetrawić. I pokochać. Innej drogi chyba nie ma.


Pułkownik Hans Lauda (Christoph Waltz). Ludność w krajach okupowanych przez hitlerowców opowiada sobie legendy o nim i jego poczynaniach. Znany jest z tego, że gdziekolwiek się pojawi, od razu zyskuje stuprocentową skuteczność w wyłapywaniu obywateli żydowskiego.


Shosanna Dreyfus (Melanie Laurent). Tylko cudem ocalała, gdy pułkownik Lauda skierował swój wzrok na jej żydowską rodzinę. Uciekając poprzysięgła zemstę. Teraz pracuje w kinie w Paryżu i powoli realizuje swój zabójczy plan.


Porucznik Aldo Raine (Brad Pitt). Amerykanin. W lasach okupowanej Francji działa wraz ze specjalnie powołaną jednostką, do której sam dobrał żołnierzy, którzy mają żydowskie pochodzenie. Ich celem jest dywersja i sabotaż, słowem - wybicie tylu hitlerowców, ile tylko starczy sił.


Jednostka. Kilkoro żołnierzy wybranych przez Aldo Raine'a, z których jeden jest większym ekscentrykiem od drugiego. Spośród nich paru zasługuje na wyróżnienie. Sierżant Donny Donowitz (Eli Roth). Porucznik Archie Hicox (Michael Fassbender). Sierżant Hugo Stiglitz (Til Schweiger). Kapral Wilhelm Wicki (Gedeon Burkhard). Razem ze swym porucznikiem napsują hitlerowcom sporo krwi, a gdy wieści o ich poczynaniach dotrą aż do Berlina, krew zagotuje się również samemu Fuhrerowi. A to jeszcze nie koniec ich działań. Panowie szykują bowiem wielką niespodziankę dla hitlerowców, a pomagać będzie im piękna agentka Bridget von Hammersmark (Diane Kruger).


Przyznaję, że bałam się niesamowicie tego filmu. Może dlatego, że Quentin Tarrantino jest dla mnie totalną zagadką, utalentowaną, ale zagadką i to trudną do rozgryzienia. Za Pulp Fiction go uwielbiam, irytuje mnie za Kill Billa, ubawiły mnie Cztery pokoje, czego nie można powiedzieć o Sin City. Dlatego do Bękartów wojny podchodziłam z rezerwą, ale obecność Pitta i Schweigera przechyliła szalę na korzyść reżysera. Tarrantino opowiada nam historię z cyklu tych, które mogły się wydarzyć, gdyby... A gdyby się wydarzyły, cała nasza historia wyglądałaby zupełnie inaczej. Dlatego, między innymi, dobrze się to ogląda. A także dlatego, że grający tam aktorzy dopasowali się poziomem do talentu reżysera, a także sprostali wyzwaniu, jakim niewątpliwie był scenariusz i zawarte w nim specyficzne poczucie humoru a la Tarrantino. A jeśli lubicie to poczucie humoru, polubicie również ten film. Polubicie też Pitta, jako amerykańskiego porucznika z silnym amerykańskim akcentem, że aż łamie uszy. I ten wąs ;-) Zresztą możecie posłuchać sami. Zamiast zdjęcia zwiastun ;-)


Wywiad z wampirem

Klasyka wampirzego gatunku, zaraz po nieśmiertelnym przecież Draculi z 1992 roku z Garym Oldmanem i Winoną Ryder. Powieść Anne Rice pod tym samym tytułem trafiła na ekrany kin w 1994 roku, a samo powstanie ekranizacji poprzedzone było różnymi problemami związanymi przede wszystkim z obsadą. To, co fanom najmocniej się kojarzy z tym filmem, to fakt, że dziennikarza Daniela Malloya w pierwszych dniach kręcenia zdjęć grał River Phoenix, tragicznie zmarły brat Joaquina Phoenixa. Jego śmierć zmusiła twórców do poszukiwania nowego odtwórcy roli, a ich wybór padł ostatecznie na Christiana Slatera.


Louis de Pointe du Lac (Brad Pitt) miał wszystko. Piękną żoną, dziecko w drodze, wspaniały dom. W jednej chwili stracił to, co najważniejsze: rodzinę. Jako wdowiec popadł w depresję, z której wyciągać zaczął go dopiero Lestat de Lioncourt (Tom Cruise), wampir. Przemieniwszy Louisa w wampira, Lestat zabiera go w podróż, w czasie której Louis będzie świadkiem niesamowitych rzeczy, także brutalnych morderstw dokonywanych rękami, czy też raczej zębami Lestata. Kiedy w ich życie wkracza Claudia (Kirsten Dunst), osobliwy wampirzy żywot Louisa nabiera nowych barw. Coś jednak się psuje. Teraz Louis opowiada swą historię, historię, której nikt nigdy zapewne nie miał usłyszeć, Danielowi (Christian Slater), chcąc przynajmniej przez chwilę dzielić z kimś najważniejsze wydarzenia ze swego życia. Zaciekawiony dziennikarz coraz bardziej zagłębia się w życie Louisa. Być może ta ciekawość stanie się przyczyną dołączenia do dzieci nocy?


Ten film jest niezwykły. Zwłaszcza jeśli ogląda się go po obejrzeniu wielu innych, nawet nowszych produkcji z udziałem Pitta, czy Cruisa. Brad Pitt zupełnie inny niż zwykle. Tom Cruise zupełnie inny niż zwykle (bo bez munduru lotnika, może to dlatego). I bardzo młoda Kirsten Dunst, która partneruje obu aktorom, jakby grała z nimi od zawsze. Atutem tego filmu jest świetnie budowana atmosfera mroku, również w tych scenach gdzie Louis po prostu rozmawia z Danielem. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ów dziennikarz zdecydowanie nie jest bezpieczny z tym właśnie wampirem. Skoro więc film się podobał, aktorzy również się podobali, to skąd te Złote Maliny, co?
Edit: Książka, na podstawie której film powstał, mnie po prostu urzekła, natomiast mankamentem obrazu jest przede wszystkim jego długość. Jakoś tak wypadło (albo nieświadomie tak wybrałam), że w filmografii Pitta pojawiły się filmy trwające dłużej niż sto dwadzieścia minut, a Wywiad z wampirem ma tych minut aż sto osiemdziesiąt, co dla wymagającego konkretów widza może być wyzwaniem nie do przejścia. Bo choć cała historia jest ciekawa, dylematy Louisa intrygujące, to jednak po trzech godzinach oglądania miałam chwilowe przebłyski poczucia, że z chęcią pozbawiłabym głównych bohaterów nieśmiertelnego żywota, byle tylko ukrócić nasze wspólne trwanie ;-)


środa, 30 października 2013

Mr. & Mrs. Smith

Mówią, że ten film powstał jedynie po to, by móc pokazać zdjęcia, efekty specjalne i gwiazdorską obsadę. I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić, bo poza dobrą zabawą niczego więcej z tego seansu nie wyniesiemy. Brad Pitt zyskał jeszcze partnerkę na resztę życia, z którą dziś ma już - w sumie - szóstkę dzieci.


John Smith (Brad Pitt) i jego małżonka Jane (Angelina Jolie) prowadzą całkiem spokojne życie w domu na przedmieściach. Każdego dnia wychodzą do pracy, wracają wieczorami, spędzają miło czas przy kolacje, i tyle. Ich życie małżeńskie staje się coraz nudniejsze. Przydałaby się terapia. Problem w tym, że John pracuje jako płatny zabójca dla pewnej agencji. A Jane nie ma o tym pojęcia. Może nawet dałoby się ten problem jakoś rozwiązać, gdyby nie fakt, że Jane również jest płatnym zabójcą i  pracuje dla konkurencyjnej agencji. A John nie ma o tym pojęcia. To jednak nie koniec. Jane otrzymuje zlecenie na wyeliminowanie Johna, a John - by wyeliminować Jane. Kiedy małżonkowie odkryją, że agencje postanowiły zrezygnować z ich usług poprzez wyeliminowanie ich, zmuszeni będą połączyć siły, by ocalić życie. I może przy okazji małżeństwo.


Sama nie wiem, co właściwie myśleć o tym filmie. Bo i owszem można go obejrzeć, można dobrze się bawić, ale jak pisałam wcześniej, nic poza tym. To film z serii tych, które nie męczą, ani nie biją po psychice. Zdecydowanie jego wielką zaletą jest dobór obsady: i Pitt, i Jolie wypadają tu znakomicie, swoboda, z jaką się wzajemnie dopełniają jest być może efektem tego, że - jak głoszą plotkarskie media - już w trakcie powstawania filmu kwitł romans między nimi. A może po prostu są dobrymi aktorami. 


Kalifornia

To zdecydowanie nie jest film dla tych, którzy uwielbiają Pitta za jego piękne oczy i niewinną buzię. Brad Pitt, którego tu zobaczycie, może się spodobać, ale raczej nie za wygląd.


Brian (David Duchovny) pasjonuje się historią seryjnych morderców Ameryki. Kiedy otrzymuje propozycję napisania książki, postanawia razem ze swą partnerką Carrie (Michelle Forbes) ruszyć szlakiem słynnych mordów i dotrzeć aż do Kalifornii. Aby obniżyć koszty podróży, postanawiają zabrać współtowarzyszy podróży. Wybór Briana pada na dość ekscentryczną parę, która najszybciej odpowiedziała na ich ogłoszenie. Early (Brad Pitt) i Adele (Juliette Lewis) chcą dostać się do Kalifornii, aby tam rozpocząć nowe życie. Brian i Carrie nie zdają sobie sprawy, że zabierają w podróż wielokrotnego przestępcę przebywającego na zwolnieniu warunkowym i że Early zabił przed wyjazdem właściciela przyczepy, w której mieszkał, gdyż ten domagał się spłaty długu. Podróż tej czwórki od początku obfitować będzie w drobne niesnaski i kłótnie, aż powstałe napięcie znajdzie ujście w eskalacji przemocy, jaką zaprezentuje Early.


Wielką przyjemnością było oglądanie tu Duchovnego, nie jako agenta FBI Muldera, ani nie jako Hanka Mody'ego. Ta rola doskonale do niego pasowała, choć próby nawracania recydywisty wyszły raczej marnie. Za to bohater Pitta, ten niechlujny, brudny, nieogolony, nieokrzesany, a przede wszystkim brutalny i agresywny przestępca przykuwa uwagę, i to bardzo. Ciężko jest się zachwycić, mając w pamięci późniejsze, o wiele lepsze role Pitta, ale trzeba przyznać, że droga jaką przeszedł w swych kreacjach robi wrażenie. Następne dwa lata pokazały, że zagranie brutalnego mordercy jest dla niego taką samą frajdą, jak granie wampira czy policyjnego detektywa.


wtorek, 29 października 2013

Ciemna strona słońca

To pierwszy film Pitta, w którym jego nazwisko nie tylko zostało wymienione w czołówce, ale również pojawiło się jako nazwisko odtwórcy głównej roli. Jest rok 1988 i Brad Pitt wchodzi na dobre do świata filmu.

Rick (Brad Pitt) od dwóch lat mieszka z ojcem i chorą matką w Jugosławii. Ale nie przybył tu na wakacje. Do tego malowniczego kraju jego rodzinę przywiodła choroba młodzieńca i pogłoski o mieszkającym tam uzdrowicielu. Rick bowiem cierpi na nadwrażliwość na światło, do tego stopnia ciężką, że dotychczasowe życie spędzał w ciemnościach panujących w domu, nosząc wciąż czarny, skórzany kombinezon i maskę zasłaniającą całą jego twarz. Ale Rick ma już dość takiego życia, jak tłumaczy ojcu, wcale nie potrzebuje lekarzy i uzdrowicieli, potrzeba mu przyjaciół i kilka dni normalnego życia. Ku rozpaczy ojca, Rick rezygnuje z kombinezonu i maski, wystawiając swoje delikatne ciało na słońce, a młode serce na porywy pierwszej miłości. Rick doskonale zdaje sobie sprawę, że kilka dni normalnego życia będzie jednocześnie jego ostatnimi dniami. Chce jednak wykorzystać je w pełni. Na festynie poznaje Frances (Cheryl Pollak), aktorkę, która przyjechała z objazdowym zespołem. Nawiązuje z nią znajomość jednocześnie jako Rick i jako zamaskowany przyjaciel. Dni mijają nieubłaganie, a Frances zakochuje się w jednym i zaprzyjaźnia z drugim. Czy zdąży poznać prawdę, zanim będzie za późno?

Brad Pitt grając w tym filmie, miał dwadzieścia pięć lat, lecz spokojnie można by mu dać jeszcze z dziesięć mniej. Ciemna strona słońca była jego pierwszym poważnym filmem i choć w wielu miejscach można by się czepiać jego raczkującej jeszcze gry aktorskiej, to już wtedy widać było w nim zadatki na świetnego aktora. Odtwórca głównej roli zepchnięty został jednak na bok przez fabułę i muzykę. Fabuła, jak na tamte czasy, musiała spotkać się z uznaniem, dziś bowiem nie zrobiłaby już na nikim większego wrażenia - stała się kolejnym oklepanym motywem, widzieliśmy to wszak już ze sto razy. Za to muzyka, muzyka jest piękna. Zarówno wykorzystane utwory klasyczne, jak i specjalnie stworzone kompozycje, czynią cały obraz urzekającym, odsuwając jego tragiczny wymiar aż w ciemną stronę słońca.

niedziela, 27 października 2013

Siedem lat w Tybecie

To drugi (a może już trzeci?) ulubiony film z Bradem Pittem w całej stawce. W dodatku nie tylko sam główny bohater czyni ten film wyjątkowym, a jego tematyka. Opowieść powstała na podstawie autobiografii Heinricha Harrera, to przede wszystkim historia o duchowej podróży w głąb siebie, a ja zgodzę się z tym, jeśli przyjmiemy, że taką podróżą nazwać możemy dorastaniem. I dojrzewaniem. Bo o tym właśnie jest ta historia.


Heinrich Harrer (Brad Pitt) jest austriackim mistrzem wspinaczki, olimpijczykiem, zdobył złoty medal. Mimo iż jego młoda żona spodziewa się dziecka, Harrer podejmuje się wyruszenia z ekspedycją, której celem jest zdobycie szczytu Nanga Parbat. Lawina pokrzyżuje jego plany, a on sam, wraz z przyjacielem, zostanie aresztowany i wcielony do obozu jenieckiego. Tu, na dachu świata, zastała go wojna. Otrzymane w obozie papiery rozwodowe motywują Heinricha do ucieczki. Po dwóch latach snucia się po łańcuchach górskich uciekinierzy trafiają do Lhasy, stolicy Tybetu. Tam Harrer spotka młodego Dalajlamę (Jamyang Jamtsho Wangchuk), którego zostanie nauczycielem. Tak przynajmniej było na początku. Bo to dzięki Dalajlamie Harrer dojrzeje i dorośnie. I to młody przywódca duchowy Tybetu okaże się nauczycielem dla utytułowanego sportowca. Ich wspólna droga przyniesie korzyści obu stronom.


Nie czuję się winna, że zdradzam Wam tak wiele. W przypadku tego filmu nie jest to grzechem, ani przestępstwem. Ale o wiele więcej w Wasze życie wniesie obejrzenie go niż tylko przeczytanie opisów i streszczeń dostępnych w Internecie. Zrozumiem, że może nie zachwycić gra Pitta (choć mnie zachwyciła, zwłaszcza sposób, w jaki pokazał przemiany zachodzące w głównym bohaterze), zrozumiem, że młodzieniec grający Dalajlamę również może nie zrobić wrażenie (a zrobi, jestem tego pewna), ale zdjęcia, muzyka i cała sceneria Tybetu zachwyci i przekona Was na pewno. Ewentualnie wcześniej możecie przeczytać książkę. Jeśli wzruszycie się przy lekturze, będziecie mogli udawać twardych w czasie seansu. To chyba też część dorastania.


sobota, 26 października 2013

Wichry namiętności

Plotka głosi, że to najlepszy film w całej aktorskiej karierze Pitta. I chyba rzeczywiście tak było, aż do momentu, gdy w 2006 roku zagrał w innym filmie, który przyćmił światło Ocean's Eleven i jego kolejnej części oraz wymazał z pamięci widzów Mr&Mrs Smith. Ale wracając do roku 1994, reżyser Edward Zwick wziął na warsztat znakomitą powieść Jima Harrisona Legends of the Fall. W ten sposób powstał film, który ocenia się jako znakomity, genialny, targający uczuciami, słowem - idealny.


Pułkownik William Ludlow (Anthony Hopkins) mieszka pod lasem wraz ze swymi synami. Matka chłopców przeniosła się do miasta tłumacząc, że tutejszy klimat jej nie służy. Nigdy nie wróciła, choć z mężem utrzymywała kontakt listowy. Najstarszy syn, Alfred (Aidan Quinn) starał się żyć zgodnie z zasadami wpajanymi im przez ojca. Średni, Tristan (Brad Pitt), wręcz przeciwnie. Łamał zakazy, chadzał własnymi drogami. Najmłodszy, Samuel (Henry Thomas) był ulubieńcem pozostałej trójki. Kochali go i rozpieszczali. Z ciężkim sercem posłali na studia, mając nadzieję, że wróci. I wrócił. Choć nie sam. Pewnego dnia Samuel, poprzedzony listem matki do ojca, przybył do domu z Susannah (Julie Ormond), swą narzeczoną. Dziewczyna oczarowuje również pozostałych braci, którzy muszą uciszyć swe uczucia. Wkrótce wybucha wojna, na którą wybiera się Alfred oraz Samuel. Wybiera się także Tristan, by mieć na oku braci, zwłaszcza młodszego. W czasie bitwy Samuel jednak ginie, a Tristan wysyła do domu Alfreda, by dopilnował pochówku ulubieńca rodziny. Susannah, pogrążona w żałobie, będzie musiała stanąć w obliczu wyboru, który być może podzieli braci.


Więcej Wam nie powiem. Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo ta fabuła zasługuje na to, by ją po prostu zobaczyć. Niesamowity Hopkins, ale czego innego należało się spodziewać? Aidan Quinn partnerujący Pittowi zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, co ciekawe oprócz Blinka nie kojarzę żadnego z pozostałych filmów, w których się pojawił. Ale to Brad Pitt zagrał tu fenomenalnie i połączył ten film ze swoją osobą już na zawsze. Jakiekolwiek głosy o tym, by kręcić remake giną w protestach, że to niemożliwe, bo przecież kto inny miałby zagrać Tristana Ludlowa? Podobnie jak w poprzednich filmach Pitta, również i tu możemy zobaczyć tę charakterystyczną dla niego grę spojrzeniem. Zauważyłam to i tak to nazywam, aczkolwiek wiem, że inni mogą się ze mną nie zgodzić. Jednak wydaje mi się, że mam rację. Większa część talentu aktorskiego Pitta polega na umiejętności gry samą twarzą, mimiką odpowiednią do wypowiadanych kwestii, lekkim skrzywieniem warg czy uniesieniem brwi. Są aktorzy grający całym ciałem, to również utalentowani osobnicy, ale twarz, która pokaże tysiąc i jedną emocję? Takich twarzy jest niewiele. Ale taką właśnie twarz otrzymał Tristan Ludlow. Dzięki Pittowi.


czwartek, 24 października 2013

Zabić, jak to łatwo powiedzieć

Oglądanie tego filmu zaowocowało wnioskiem, który zdarza mi się kilka razy w ciągu roku. Otóż w ciągu całego seansu nie opuszczała mnie myśl, jak bardzo cieszy fakt, że jednak nie dotarłam na ten film do kina. Bo zdecydowanie żal by mi było wydanych na seans pieniędzy.


Przede wszystkim nie ufajcie opisowi filmu, który udostępnia dystrybutor. Zgodnie z nim główny bohater, Jackie Cogan (Brad Pitt) jest płatnym zabójcą, którego sława wyprzedza o kilka stanów. Można go wynająć do czarnej roboty i właśnie w takim celu przybywa do Nowego Orleanu: ma dokonać zemsty i odzyskać pieniądze. Czas pokaże, że zemsta będzie, a pieniądze stanowić będą jedynie jego wynagrodzenie. Ale po kolei. Cała historia zaczyna się, gdy facet o pseudonimie Wiewióra wpada na pomysł, by zorganizować napad na mafijnego pokera. Historia taka miała już miejsce, jednak ówczesny winowajca wykręcił się sianem, co w sytuacji powtórzenia się takiego napadu uczyni go automatycznym podejrzanym. Plan jest więc genialny w swej prostocie: Wiewióra i jego wspólnicy, Frankie (Scott McNairy) i Russell (Bob Mendelsohn) zgarniają całą pulę, zaś wina spada na Markiego Trattmana (Ray Liotta). Plan spełnia się w stu procentach. No, może nie do końca. Rozwścieczeni mafiosi pałają żądzą zemsty. W mieście pojawia się Jackie, który proponuje usunięcie całej czwórki, łącznie z Trattmanem, w którego niewinność tym razem wszyscy wierzą. Ale Jackie woli zdać się na opinię publiczną, a ta nie ma zamiaru ufać Trattmanowi, ani pozwolić, by znów uszło mu cokolwiek na sucho. Jackie chciałby też zagrać jeszcze kiedyś w pokera, a to nie będzie możliwe, jeśli wszyscy będą trząść portkami w obawie przed następnymi napadami. Rozpoczyna się polowanie.


Jak dla mnie - nudny. Naprawdę, widziałam już kilka filmów o płatnych zabójcach, jak choćby Tożsamość Bourne'a, Leon zawodowiec, czy Święci z Bostonu, i wiem, że można z tego zrobić kawałek naprawdę dobrego kina. A tutaj mamy kryzys, zupełnie jak ten ekonomiczny, o którym cały czas słyszymy w tle z przemówień Busha czy Obamy. Jedyne, co ratuje ten film, to - nie, nie Pitt, choć jest całkiem dobry - dialogi. Dialogi między bohaterami, zwłaszcza te, w których pojawia się Jackie Cogan, stanowią majstersztyk argumentacji i cynizmu. Aż się chce słuchać. Ale nie oglądać. Można sobie pobrać dokument tekstowy i przeczytać z zapartym tchem, pomijając wzrokiem sporą ilość przekleństw. Zwłaszcza ostatni monolog Cogana zapada w pamięć, a na pewno jego końcowe zdanie: W Ameryce nie chodzi o naród, tylko o interesy. Nic dodać, nic ująć.


środa, 23 października 2013

Joe Black

Właściwie mogłabym ten film uznać za mój ulubiony w całej filmografii Brada Pitta. A jeśli nie za 'najulubieńszy', to na pewno znalazłby się w pierwszej piątce tych ulubionych.


William Parish (Anthony Hopkins) kończy niedługo sześćdziesiąt pięć lat, a jego rodzina przygotowuje z tej okazji ogromne przyjęcie dla niego. William jednak męczy pewne przeczucie i oto wkrótce jego obawy potwierdzają się. W środku rodzinnej kolacji, w jego mieszkaniu zjawia się Śmierć (Brad Pitt) i mówi mu, że jego czas właśnie się kończy. Śmierć chce jednak wykorzystać doświadczenie Williama i jeszcze przez jakiś czas pobyć w jego towarzystwie na ziemi. William nie widzi innej możliwości, jak zgodzić się i tym samym Śmierć pod nazwiskiem Joe Black dołącza do Williama i jego rodziny. Jest jednak ktoś, kto już poznał człowieka, którego wygląd zewnętrzny przyjął Śmierć. To Susan, córka Williama (Claire Forlani). Rankiem w kawiarni poznała młodego i przystojnego młodzieńca, który najwyraźniej poruszył jej serce. Jakież więc jest jej zdziwienie, gdy wieczorem widzi go przy stole w domu ojca. Szkoda tylko, że ów młodzieniec nie pamięta nic z ich wcześniejszego spotkania. 


Joe zaczyna towarzyszyć Williamowi w pracy i na spotkaniach biznesowych, co nie podoba się przede wszystkim Drew (Jake Weber), pełniącemu funkcję zastępcy Williama. Nie podoba mu się, że William nie chce zdradzić tożsamości tajemniczego pana Blacka, wyraźnie lubiącemu masło orzechowe, ani że prawdopodobnie pod jego wpływem zaczyna podejmować decyzje związane z firmą. Zdecydowanie też nie podoba mu się, że Susan, z którą wiązał jakieś plany, wyjątkowo nie potrafi oprzeć się urokowi atrakcyjnego pana Blacka. Wkrótce okaże się, że sympatia Susan jest odwzajemniana.


Brad Pitt w roli Joe Blacka jest fantastyczny. To szczególnie wyróżniająca się rola w jego filmografii. W bardzo dobry sposób prezentuje nam człowieka, który, jak się wydaje, nigdy wcześniej człowiekiem nie był, a teraz musi dostosować się do realiów świata, do którego na własne życzenie zstąpił. Pitt obdarza swoją postać nieporadnymi ruchami, oszczędnymi gestami i zmieszanymi minami, dzięki czemu wywołuje natychmiastową wręcz sympatię do pana Śmierć. Zwłaszcza jego zawiązujące się uczucie do Susan sprawia, że widz chciałby, żeby przestał być Śmiercią i dołączył do ludzkiego wymiaru świata. Jedynie długość filmu sprawia, że już na starcie można się zniechęcić do jednorazowego oglądania. Niektórzy potrzebują więc rozłożenia seansu na raty, co może wywołać lekką dezorientację w fabule, gdy wraca się do oglądania dnia następnego. Zdecydowanie odradzam dzielenie tego filmu na odcinki. Ta piękna i jednocześnie smutna historia zasługuje na to, by poświęcić jej całą uwagę w ciągu każdej z tych stu osiemdziesięciu minut.


sobota, 19 października 2013

Tajne przez poufne

Bracia Coenowie, Joel i Ethan, to ten typ mężczyzn i ten typ twórczości, który mnie nie przekonuje. Przynajmniej na chwilę obecną nie potrafią mnie przekonać ani do siebie, ani do swoich dzieł. Jest w ich nazwisku coś na tyle magnetycznego, że człowiek czuje się zobowiązany obejrzeć każde ich nowe dzieło, ale jednocześnie może jeszcze jest za wcześnie, bym potrafiła zrozumieć przekaz wielu filmów, które stworzyli. Jedno jedyne Prawdziwe męstwo zyskało moją sympatię, ale chyba dlatego, że widziałam wcześniej pierwowzór z Johnem Waynem, no i wówczas na nowo odkrywałam Matta Damona. Zatem tak jak nie przekonał mnie To nie jest kraj dla starych ludzi, tak i Tajne przez poufne nie zdołało nic zrobić w tej materii.


Tajne przez poufne to film kwalifikowany jako komedia kryminalna. Pojawia się w niej John Malkovich jako Osbourne Cox, agent CIA, który po zwolnieniu z pracy postanawia opisać tajemnice swej pracy dla agencji. Pojawia się George Clooney jako szeryf, romansujący wszem i wobec, oczywiście w tajemnicy przed żoną, także z żoną agenta Coxa. Pojawia się Tilda Swinton jako żona Osbourne'a i kochanka szeryfa. Jest też Frances McDormand jako zakręcona pracownica siłowni Linda. I oczywiście jest też Brad Pitt jako mało inteligentny kolega z pracy Lindy imieniem Chad. Spisane wspomnienia Osbourne'a zbiegiem okoliczności trafiają do Lindy, ta zaś będąc pewną, że kryją one tajemnice państwowe, postanawia wraz z Chadem zaszantażować odpowiednie służby i wzbogacić się na sprzedaży tychże tajemnic. 


Groteska goni groteskę. Serio. Nawet się nie podejmę dalszego wyjaśniania, co dzieje się w tym filmie przez prawie dziewięćdziesiąt minut. Jest w nim coś takiego, że człowiek po seansie czuje się jakby powoli ulegał samodestrukcji. Tak czułam się po pierwszym seansie. Podobnie po drugim. Z jedną zauważalną różnicą: oglądając Tajne przez poufne po raz drugi, doceniłam poziom humoru przeniesiony ze scenariusza w obraz filmowy w doskonały sposób. Talent reżyserski braci Coenów wciąż mnie nie przekonuje. Co do kunsztu aktorskiego trudno się wypowiedzieć. Kilku dobrych aktorów postanowiło zagrać u dobrych reżyserów w filmie, który mnie osobiście trudno określić jako dobry. Może jedynie możliwość gry z Malkovichem, Clooneyem (po raz kolejny) i Swinton przekonała Brada Pitta, by wystąpić w tym właśnie filmie.


piątek, 18 października 2013

Zdrada

Zobaczyłam ten film po raz pierwszy kilkanaście lat temu. Wyjątkowo irytujące przeziębienie położyło mnie na kilka dni do łóżka, a męczący kaszel nie pozwalał spać po nocach, oglądałam więc do późnych godzin wszystko to, co oferowała telewizja publiczna. Przez kilka dni zaliczyłam kilka niezłych seansów, w tym właśnie jeden ze Zdradą. Od tamtej pory widziałam ją już kilka razy, głównie dlatego, że cudowna irlandzka muzyka całkowicie rozmiękcza moje serce.


Frankie Maguire (Brad Pitt) jako dziecko był świadkiem śmierci swojego ojca. Zamaskowany mężczyzna wtargnął do ich domu w trakcie kolacji i zastrzelił go, tylko dlatego, że skromny rybak z domu na odludziu sympatyzował z Irlandzką Armią Republikańską (IRA). Po latach Frankie wraz z przyjaciółmi działa czynnie w szeregach IRA na rzecz wyzwolenia Irlandii Północnej spod władzy angielskiej. Uważany za najgroźniejszego terrorystę, jest on również najbardziej poszukiwanym, dlatego po kolejnej obławie szefowie IRA decydują się wysłać Frankiego do Nowego Jorku, by tam pozyskał pieniądze, a następnie zakupił pociski dla armii IRA. W Nowym Jorku Frankie, jako Rory Devaney, zamieszkuje u policjanta Toma O'Meary (Harrison Ford) i jego rodziny. Szybko zaprzyjaźnia się z Tomem i jego żoną Sheilą, zaś ich trzy córki podbijają serce Frankiego tak, jak tylko młodsze siostry potrafią. Ale przecież Frankie nie przyjechał tu tylko nawiązywać znajomości z porządnymi irlandzkimi rodzinami. Jego interesy z właścicielem pubu, Billym Burkem (Treat Williams) nie idą do końca tak, jak powinny, śmierć przyjaciela dodatkowo komplikuje sytuację, przez co Frankie ściąga poważne niebezpieczeństwo na całą rodzinę Toma. Ten, mając na głowie własne problemy i plan przejścia na emeryturę, przez długi czas jedynie cieszy się z obecności Frankiego w domu, dopiero potem zaczyna coś podejrzewać i jak na doświadczonego policjanta przystało, idzie za tym tropem.


Zdrada to film łączący w sobie dramat i sensację, ale nie jest to dramat i sensacja w ściśle amerykańskim stylu. Może dlatego, że w produkcji maczali palce również Irlandczycy, sensacja jest na miarę Belfastu, nie Nowego Jorku, a dramat... O tak, dramat jest jak najbardziej w irlandzkim stylu. Bez szczęśliwych zakończeń i szans na zadośćuczynienie. Jak mówi Frankie pod koniec filmu: To nie jest amerykańska historia. Tylko irlandzka. Duet Pitt - Harrison ogląda się dobrze, ale bez większych porywów. Moim zdaniem, to historia jest ciekawsza, a para uzdolnionych aktorów jedynie wypełnia swoimi osobami luki. Warto ten film obejrzeć, choćby po to, by zobaczyć, z jakimi dylematami przychodzi mierzyć się mieszkańcom Zielonej Wyspy każdego dnia. Także tym, którzy uciekając przenieśli się gdzie indziej. I nie dajcie się zwieść, że już tak nie jest. W 1998 roku, w rok od wejścia Zdrady na ekrany kin, podpisano porozumienie wielkopiątkowe, które tylko w założeniu miało wprowadzić pokój w Irlandii Północnej. Tylko w założeniu. Ta historia wciąż się dzieje.


czwartek, 17 października 2013

Uśpieni

Film na podstawie książki o tym samym tytule, którą trzeba przeczytać. A film trzeba obejrzeć. Bo film jest miażdżący. I nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Przynajmniej nie jego pierwsze siedemdziesiąt minut. Nie jest to też film dla fanów Kevina Bacona, oj, nie polubicie go w tym obrazie, zdecydowanie nie. Chyba żeby przyznać mu punkty za grę aktorską i doskonałe oddanie postaci, ale mimo to, zdecydowane nie. Podobno film powstał w oparciu o prawdziwą historię, choć prokuratura zaprzecza, by taki proces miał miejsce, a zarząd nad zakładami poprawczymi - by w ich ośrodkach dochodziło to takich zdarzeń.


Oto Hell's Kitchen, jedna z dzielnic Nowego Jorku (którą lektor notorycznie nazywa 'przedpieklem', może i słusznie, ale przy okazji zabiera tej nazwie całą jej legendę). Mieszka tu mieszanina wszelkich możliwych narodowości, Włochów, Irlandczyków, Portorykańczyków, Kubańczyków, Afroamerykanów, rdzennych Amerykanów, etc. etc. To tu mieszkają, uczą się, bawią, a przede wszystkim przyjaźnią się nastolatkowie: Michael Sullivan (Brad Renfro - później Brad Pitt), Tommy Marcano (Jonathan Tucker - później Billy Crudup), John Reilly (Geoffrey Wigdor - później Ron Eldard) oraz Lorenzo Carcaterra (Joseph Perrino - później Jason Patric). Marzy im się praca dla Króla Benny'ego (Vittorio Gassman), który jest legendarnym w dzielnicy mafiosem, który w złotych czasach pracował dla Lucky'ego Luciano, ale o uwagę chłopców walczy także ksiądz Bobby (Robert de Niro), który nie chce dopuścić, by wpadli oni w przestępczy światek zaprzepaścili oni swe szanse na wyrwanie się z dzielnicy. Starania księdza Bobby'ego nie przynoszą skutku. Głupi żart w letnie popołudnie zaprowadzi całą czwórkę do zakładu poprawczego, a tam czeka chłopców piekło na ziemi z rąk pedofila i zwyrodnialca Seana Nokesa (Kevin Bacon) oraz podobnych jemu zwyrodniałych strażników. Pobyt w tym miejscu odciśnie na nich piętno, które zmieni ich życie. 


Po trzynastu latach drogi chłopców przetną się ponownie. John i Tommy założyli gang, Lorenzo jest dziennikarzem, a Michael - zastępcą prokuratora. Pewnego wieczoru John i Tommy wchodzą do baru i spotykają tam upiora z przeszłości - Sean Nokes we własnej osobie. Zabijają go i zostają postawieni przed sądem. Mający ich oskarżać Michael snuje plan, który ma na celu przeprowadzenie zemsty na strażnikach z poprawczaka. A wszystko tak, by jak najmniej osób wiedziało, co tak naprawdę się dzieje. Brakuje mu jedynie świadka obrony, którego mógłby podsunąć adwokatowi obrony (Dustin Hoffmann). Tylko kto zgodzi się skłamać, by uratować chłopców?


Niesamowite, jakie wrażenie wywarł na mnie ten film. Tak mocnego obrazu nie widziałam od dawna (nie licząc Siedem, ale tamten film widziałam już kilka razy, a ten po raz pierwszy). To film, który pozwala człowiekowi odkryć nieznane strony swej osobowości, zwłaszcza kiedy zaciska pięści oglądając sceny torturowania nastolatków. Trudno się więc dziwić Johnowi i Tommy'emu, że po trzynastu latach z zimną krwią zastrzelili swego oprawcę. Podobnie trudno dziwić się, że Lorenzo i Michael zrobili wszystko - niekoniecznie w granicach prawa - by doprowadzić zemstę do końca, a tym samym uchronić przyjaciół od więzienia. 

Rola Brada jest tu drugoplanowa. Całą uwagę pochłania sam problem i Lorenzo, który jest narratorem. A jednak to Michael przykuwa uwagę na dłużej, być może właśnie dlatego, że tak mało miejsca mu poświęcono. Inaczej niż w przypadku Lorenza, nie widzimy jego wewnętrznych zmagań, może poza sceną w metrze. Wtedy wyraźnie można zobaczyć, jak przeżycia z poprawczaka zmieniły jego życie, do tego stopania, że ukochana dziewczyna stała się nieosiągalna. Choć Michael z całej czwórki wydaje się być najbardziej pogodzony z tym, co się tam wydarzyło, to on jest tym, który zemstę wymyślił, odczekał, co należało odczekać, a potem z zimną precyzją, poświęcają własną prawniczą karierę, doprowadził do końca. W imię przyjaźni. 


środa, 16 października 2013

Siedem

Ten pochodzący z 1995 roku thriller to ponadczasowy film. Naprawdę w to wierzę. Nie potrafię dziś już zliczyć, ile razy go widziałam i ile razy miałam nadzieję, że na końcu okaże się, że... 


William Somerset (Morgan Freeman) wkrótce przechodzi na zasłużoną emeryturę po wielu latach pracy w Wydziale Zabójstw. Właśnie rozpoczyna swoją ostatnią sprawę, a jako partnera otrzymuje młodego detektywa, Davida Millsa (Brad Pitt). Ten niedawno przeniósł się do miasta z żoną Tracy (Gwyneth Paltrow) i pała niesamowitym entuzjazmem do pracy. Entuzjazmem, który nie podoba się Somersetowi, zwłaszcza, że sprawa, którą otrzymali, nie jest tak oczywista, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Somerset ma przeczucie, że na jednym trupie się nie skończy i wkrótce jego intuicja potwierdza się. Kolejne zamordowane osoby łączy jedno: grzech. Poszukiwany przez Somerseta i Millsa zabójca (Kevin Spacey) to fanatyk religijny, co czyni go wyjątkowo groźnym. Detektywi będą musieli sięgnąć aż do Boskiej komedii Dantego, by odnaleźć wskazówki mogące im pomóc. Ale czy kogoś takiego da się złapać? Kogoś, kto przekonany o swej boskiej misji ukarania społeczeństwa za jego grzechy, znajduje spełnienie w odbieraniu życia wymyślnymi sposobami? Podjęte próby nie przynoszą dobrych efektów, aż wreszcie zabójca sam do nich przychodzi. Tylko, czy to rzeczywiście koniec?


Nie jesteście chyba w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo lubię Brada Pitta w tym właśnie filmie. Buńczuczny detektyw, który jest pewien, że odniesie niesamowity sukces w nowej pracy. Młody mąż zachwycony wspólnym życiem w nowym mieście, ale niezauważający problemów, z jakimi zmaga się żona. W końcu pokonany i zrozpaczony człowiek, który dotarł na kraniec swej wytrzymałości. Wszystkie te twarze składają się na twarz Davida Millsa, którą Pitt uczynił jednocześnie piękną i tragiczną, arogancką i sympatyczną, a wszystko po to, by pod koniec filmu widzowie murem stanęli za jego bohaterem. Wydaje mi się, że czynią tak wszyscy, którzy Siedem oglądają. Bo ja tak robię. Za każdym razem.


niedziela, 13 października 2013

Troja

Październik to zawirowania związane z początkiem roku akademickiego, wielkimi powrotami do naszych studenckich domów oraz wzrastającym zakorkowaniem studenckich stolic, o czym mieli okazję już przekonać się mieszkańcy Warszawy, Krakowa czy Poznania. Nie chcąc mnożyć zaległości, nadrabiam dziś braki filmowe z ostatnich dni.


O czym jest Troja, nie muszę chyba nikomu przypominać. Mit grecki, zachowany dla potomnych w Homerowskiej Iliadzie, to jedna z najsłynniejszych na świecie opowieści o tym, jak to zakazana miłość może wpłynąć na życie nie tylko kochanków, nie tylko ich rodzin, ale także wielu osób postronnych, a także doprowadzić do upadku wielką dynastię i wielkie miasto. W role nieszczęśliwych kochanków Heleny i Parysa wcielili się Diane Kruger i Orlando Bloom. Znieważonego męża Heleny, Menelaosa zagrał Brendan Gleeson, a jego brata, wodza całej wyprawy Greków przeciwko Troi, Brian Cox. Bohatera, który dał Grekom zwycięstwo, pochodzącego z Itaki Odyseusza zagrał Sean Bean (dziś znany z roli Neda Starka w serialu Gra o tron). Uczestnikami dramatu byli także rodzice głównych bohaterów: matkę Achillesa, Tetydę zagrała Julie Christie, a tragicznego ojca Hektora i Parysa - Peter O'Toole.


To jednak pojedynek dwóch największych wojowników tamtych czasów budził emocje wśród widzów, tak tych z czasów trojańskich, jak i współczesnych. W rolę Hektora wcielił się Eric Bana, a jego antagonistę, herosa Achillesa zagrał właśnie Brad Pitt. Najwięcej kontrowersji wywołał wybór Bany do roli Hektora, ostatecznie jednak rzesza krytyków musiała przyznać, że Bana skradł show swoim o wiele bardziej utytułowanym kolegom. Wyszło mu to na dobre, bo po Troji posypały się role: w Kochanicach króla, w Monachium, czy w Zaklętych w czasie


Ale także Brad Pitt stanął tu na wysokości swego aktorskiego zadania. Od tej pory Achilles będzie miał twarz Pitta i to smutne, przepełnione bólem spojrzenie, które może przeszyć na wskroś w niektórych scenach. Mityczny wojownik, który w Iliadzie opisywany był w barwnych słowach, odbierających mu ludzkość, a wychwalany głównie za swe boskie prymaty, zyskał blond włosy i marzycielskie oczy, ale także silny głos i charakter, którego żaden z herosów by się nie powstydził. Wolfgang Petersen stworzył zatem widowisko, które zapada w pamięć, choć niektórzy zdecydowanie wolą Królestwo niebieskie, czy Aleksandra od Troi. Ja wolę Pitta od Colina Farrella.


niedziela, 6 października 2013

Październik z ...

Przyznaję, to był trudny wybór, ale gdy już przejrzałam Jego filmografię, nie byłam pewna, dlaczego w ogóle miałam wątpliwości. Choć jestem pewna, że niektórzy z Was z pewnością będą je mieli.

Jednym z pierwszych faktów podawanych na jego temat jest to, że przyszedł na świat w rodzinie baptystów. Dokładnie miało to miejsce 18 grudnia 1963 roku w Shawnee w stanie Oklahoma. Urodził się jako dziecko kierownika firmy transportowej i szkolnej pedagog, zaś dzieciństwo wraz z młodszym rodzeństwem spędził w Missouri. Miał studiować reklamę i grafikę, ostatecznie zajął się aktorstwem. Zaczynał, jak wielu przed nim, w operach mydlanych, ale w roku 1987 zadebiutował na dużym ekranie. I to od razu w trzech filmach: Hunk, Mniej niż zero i Ziemia poza prawem, choć w żadnym z nich nie został wymieniony w czołówce.

Od tej pory każdego roku pojawiał się przynajmniej w jednym filmie, ale dopiero rok 1991 okazał się tym, w którym jego gwiazda zaczęła świecić coraz jaśniej. W 1993 roku odebrał nagrodę ShoWest jako Gwiazdor Jutra za film Kalifornia. Kolejny film, Wywiad z wampirem, przyniósł dwie nagrody MTV MovieAwards i nominację do nagrody Saturna. Choć razem z partnerującym mu Tomem Cruisem odebrali również antynagrodę Złotą Malinę za Wywiad..., to już następny film, Wichry namiętności, mógł zaliczyć do zdecydowanie udanych: za rolę Tristana otrzymał nominację do Złotego Globu i szereg pochwał. Dopiero film 12 małp spowodował, że nagrody sypały się garściami: doczekał się wreszcie Złotego Globu, ale już w postaci nagrody i Saturna, oraz nominacji do tej najważniejszej nagrody, czyli Oscara w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. W sumie wystąpił już w ponad pięćdziesięciu filmach, a każdy kolejny zapowiada dobre kino, bowiem z roku na rok, im starszy, tym bardziej wymagający staje się mój bohater październikowy względem scenariuszy. Prawdą jest również to, że wielu aktorom dorastanie/dojrzewanie/starzenie się służy i to bardzo.

O jego życiu prywatnym również mówi się wiele, czasem nawet więcej niż o filmach, w których występował. Przez wiele lat mąż Jennifer Aniston, rozstał się z nią w 2005 roku, by związać się z poznaną na planie filmu Mr&Mrs Smith Angeliną Jolie. Para, jak do tej pory, nie zawarła związku małżeńskiego, są jednak szczęśliwymi rodzicami szóstki dzieci: adoptowanych: Maddoxa, Zahary i Paxa, oraz biologicznych: Shiloh, Vivienne i Knoxa. Jako para znaleźli się na liście Stu najbardziej wpływowych ludzi świata, zaś on sam w 2005 roku został umieszczony przez tygodnik People w rankingu 50 najpiękniejszych ludzi świata

Znany jest także ze swego zaangażowania w działalność charytatywną, głównie na rzecz walki z wirusem HIV, epidemią AIDS oraz gruźlicą w Etiopii.

Chyba już wszyscy zdają sobie sprawę, o kogo chodzi.

Panie i Panowie, przed Wami ...

Brad Pitt