czwartek, 30 maja 2013

Stone

W 2010 roku reżyser John Curran postanowił po raz kolejny, po prawie dziesieciu latach, idąc w ślad Franka Oza, nakręcić film, gdzie główne role zagra duet Norton - deNiro. Efekt, przyznaję, interesujący. 


Jack Mabry (Robert de Niro) jest kuratorem sądowym, który już niedługo odchodzi na zasłużoną i bardzo wyczekiwaną emeryturę. Na tę jego emeryturę z pewnością nie czeka niecierpliwie Madylyn (Frances Conroy), psychicznie stłamszona i cierpiąca w milczeniu od wielu lat żona Jacka. Kiedyś dawno temu chciała odejść od męża, jednak nieobliczalne usposobienie męża nie pozwoliło jej na to. Dziś może tylko trwać w nieszczęśliwym małżeństwie. Zanim Jack przejdzie na emeryturę, musi wykonać ostatnie zadanie: dokonać oceny Geralda Creesona, zwanego Stonem (Edward Norton), który ubiega się o zwolnienie warunkowe. Stone trafił do więzienia za pomoc w ukryciu morderstwa dziadków i z przepisowej kary odsiedział już osiem lat. Teraz, jak twierdzi, jest gotowy, by wrócić do świata i rozpocząć nowe życie. Jego zdaniem, odsiedział swoje. Musi więc przekonać Jacka, że więzienny program resocjalizacji spełnił swoje zadanie i po wyjściu Stone będzie wzorowym obywatelem. Jack jednak jest starym wyjadaczem i wydaje się, że nie tak łatwo będzie go oszukać czy zmanipulować. Nie z takimi dawał sobie radę przez wiele lat pracy. Dlatego Stone poprosi o pomoc swoją żonę, Lucettę (Milla Jovovich), która najpierw zacznie wydzwaniać do Jacka, potem będzie go nachodzić, prosząc, by spotkał się z nią i porozmawiał o sprawie jej męża. I Jack zrobi to, łamiąc przepisy, których do tej pory zawsze przestrzegał. A piękna Lucetta nie cofnie się przed niczym, by pomóc mężowi. Uwiedzenie kuratora to dla niej pestka.


Określany jako thriller film rozczaruje tych fanów tego gatunku, którzy liczą na pościgi, strzelaniny i nieoczekiwane zwroty akcji. Dramat psychologiczny o wiele lepiej oddaje to, czego świadkami będą widzowie przez prawie dwie godziny. Rozmowy toczone między Nortonem a de Niro, czyli Stonem a jego kuratorem, prowadzą do wydarzeń, które być może nigdy nie miałyby miejsca. Różnica między tym złym, czyli Stonem, i dobrym, czyli kuratorem, zaciera się tak szybko, że pod koniec jest już niezauważalna. Wszystko jest szare, nie ma już bieli i czerni. Norton walczy o nowe życie szukając dróg poznania i rozwoju, teoretycznie zresocjalizowany, w opinii kuratora wciąż jest psychopatą. Z kolei postacie kobiet, obu żon, ich wkład w wydarzenia, dopełniają dramatu, którego zakończenie będzie dziwnie proste i jednocześnie trudne. Wplecione wątki religijne mają pomóc widzom zrozumieć postawy bohaterów, tych, którzy wierzą, tych, którzy chcą w coś wierzyć i tych, którzy już nie wierzą w nic. Ostatecznie zaciemnią nam obraz wszystkiego. Bo jeśli każdy jest Bogiem, to nie ma już w co wierzyć. A jeśli wszyscy żyją w kłamstwie, to nikomu nie można ufać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz