piątek, 10 maja 2013

Co w trawce piszczy?

A w trawce piszczy nie byle co. Bo i trawka (tak, ta indyjska) odgrywa pewną rolę w tym filmowym przedsięwzięciu. 

Bill Kincaid (Edward Norton) jest profesorem filozofii na jednym z czołowych uniwersytetów. Wkrótce być może zostanie zatrudniony przez Harvard. Skupiony całkowicie na zgłębianiu filozofii, od starożytnej po współczesną, nie ma czasu na życie prywatne. Ani dla rodziny. Rodzinę Billa otacza mgiełka tajemnicy i mężczyzna chyba wolałby, żeby już tak pozostało. Bo Bill ma brata. Brata bliźniaka, Brady'ego (podwójna rola Nortona), którego głównym zajęciem są nowatorskie uprawy marihuany i tworzenie nowych gatunków, przystosowanych do warunków panujących w Oklahomie. 


Oprócz brata ma jeszcze matkę (Susan Sarandon), która obu chłopców wprowadziła w kolorowy świat marihuany, a teraz mieszka w domu opieki. Bill wolałby już ich nie spotkać więcej, ale Brady potrzebuje jego pomocy. Z pomocą przyjaciela zawiadamia brata o swojej śmierci, wie bowiem, że tylko w ten sposób może go ściągnąć do domu. Kiedy Bill odkrywa oszustwo, chce natychmiast wyjechać, Brady jednak usilnie namawia go do pozostania. I przedstawia mu plan, w którym informacja o bliźniakach powinna pozostać tajemnicą. Wydarzenia wymykają się coraz bardziej spod kontroli, zwłaszcza gdy w akcję wmiesza się poznany przez Billa w samolocie żydowski ortopeda. Uroku całej sytuacji dodają kobiety związane z bliźniakami: spodziewająca się dziecka żona Brady'ego, Colleen (Melanie Lynskey) i zaprzyjaźniona z Billem poetka Janet (Keri Russell).


Zupełnie nie wiem, dlaczego film zaklasyfikowano między innymi jako thriller, jako komedia - rozumiem, ale thriller? I dramat? Być może fakt, że trupów w nim nie brakuje, przyczynił się do tego zaszufladkowania, jest to jednak niepotrzebne nadużycie wobec gatunku filmowego, jakim jest thriller. To dobra, lekka komedia, którą Edward Norton zdecydowanie uratował swoją osobą. Wygląda na to, że bardzo lubi grać podwójne role, tu, gdzie musiał być raz jednym, raz drugim bliźniakiem, poradził sobie bardzo dobrze. Jeśli ogląda się Co w trawce piszczy? z napisami, lub z kiepskim lektorem, można usłyszeć zabieg, który udaje się chyba jedynie najlepszym. Otóż Brady mówi akcentem południowych stanów Ameryki, natomiast profesor Bill jest tego akcentu pozbawiony, a to wszystko w wykonaniu jednej tylko osoby: Edwarda Nortona.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz