Wiem, że długo mnie tu nie było, ale mam nadzieję, że sami rozumiecie: sesja, egzaminy, praca, a po drodze nowe premiery w kinach i najpiękniejszy finał Ligi Mistrzów na świecie. Ale dziś, z samego rana, nadrabiam dla Was to, co powinnam zrobić już dawno. I to z nawiązką ;-)
Poznajcie Jego, który jest narratorem całego filmu. On (w tej roli Edward Norton) przez cały film nie zdradzi widzom swojego imienia. Pracuje w korporacji i jest rzeczoznawcą. Od niedawna cierpi na bezsenność. Ciężką bezsenność, która nie pozwala mu funkcjonować i powoduje psychiczne, niewyobrażalne wręcz cierpienie. Nie mogąc uzyskać leków na sen, znajduje inny sposób, by pokonać bezsenność. Zaczyna chodzić na mitingi dla osób zmagających się z różnymi problemami: alkoholicy, mężczyźni z rakiem jąder, gruźlicy. Uwalniane tam emocje pozwalają mu znów spać zdrowym snem. Do czasu, gdy na spotkaniu mężczyzn z rakiem jąder pojawi się Marla (Helena Bonham Carter), tym samym przywracając naszego bohatera w poprzedni stan nieustannego czuwania. Wkrótce potem w jego życiu pojawi się poznany w samolocie producent mydła, Tyler Durden (Brad Pitt). Tyler wywróci życie głównego bohatera do góry nogami.
Ten lekko pokręcony, ocierający się o psychopatię, mężczyzna w skórzanej kurtce i przyciemnianych okularach wciągnie Narratora w mroczny i brutalny świat walk na pięści. Wspólnie stworzą krąg, organizację, która istnieje tylko nocami, gdzie mężczyźni w czasie walki mogą jednocześnie pozbywać się nadmiaru emocji lub po prostu poczuć się wojownikami. Pierwsza zasada kręgu: o kręgu się nie mówi. Z czasem walki stają się coraz bardziej brutalne, popularność kręgu rośnie, Tyler wymyśla wciąż nowe zadania dla jego członków. Eskalacja przemocy przenosi się z kręgu na ulice, a z ulic ich miasta do innych wielkich miast Ameryki. Krąg jest wszędzie.
Wtedy właśnie Tyler zaczyna tworzyć armię. Armię regularnych wojowników, która swe działania rozwija na coraz większą skalę, by ostatecznie przygotować największy w historii zamach na dzielnicę finansową. Narrator czując się przez przyjaciela coraz bardziej odsuwany, postanawia temu zapobiec. Finał wydarzeń mu się nie spodoba, w końcu nie każdy jest przygotowany na zmierzenie się z własnym szaleństwem.
Choć ten film niewątpliwie należał do Brada Pitta (z którym współpraca po filmie Siedem najwidoczniej przypadła reżyserowi Davidowi Fincherowi, obaj panowie zagrali tu na wysokim poziomie. Cierpiący na bezsenność Norton porusza się niczym prawdziwy zombie, który dopiero co powstał z ziemi. Właściwie nie wiadomo, czy świat oglądany z jego perspektywy, jest światem jawy, czy światem snu. Dopiero pojawienie się Tylera daje mu kopa i energię do życia, niekoniecznie pozytywną. W pamięć zapada szczególnie scena, w której Tyler wylewa przyjacielowi na dłoń kwas i trzyma go za rękę, w czasie gdy kwas powoli wyżera mu skórę. Dopóki narrator nie nauczy się godzić z bólem i przyjmować go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz