poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Połów szczęścia w Jemenie

Po dłuższej z Wami rozłące wracam, a by wynagrodzić tę rozłąkę, wracam z naręczem kolejnych filmów. Dziś pierwszy z nich.

Jak to często bywa, zaczęło się od książki Paula Tordaya Połów łososia w Jemenie. Następnie Lasse Hallstrom, znany nam z filmu Czekolada, miał wizję, dzięki której w 2011 roku na ekrany światowych kin trafił film Połów szczęścia w Jemenie. A co mamy w samym filmie? Angielski humor i praktycyzm kontra duchowy świat Bliskiego Wschodu, z brytyjskim PR i konfliktem wojennym w tle. Cuda kontra brutalna rzeczywistość.


W dalekim Jemenie mieszka szejk, dla którego pieniądze są jedynie środkiem, nie zaś celem samym w sobie. Głęboko wierzący i uduchowiony szejk Muhammed jest również zapalonym wędkarzem, a jego wielkim marzeniem jest możliwość łowienia łososi w swoim rodzinnym kraju. Chyba każdemu pomysł ten wydałby się szalony, przecież Jemen kojarzymy jak jedną wielką piaskownicę, a ryby znane są z tego, że potrzebują wody. Dużo wody. Zimnej, nie ugotowanej w słońcu wody. W dodatku łososie to ryby specyficzne. Oprócz zimnej wody, potrzebują też wody, która płynie, nie zaś stoi, ponieważ warunkiem ich rozmnażania jest droga pod prąd, w górę rzeki, by tam złożyć ikrę. Szejk doskonale zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, jednak marzenie jest marzeniem, a wiara w cuda dodatkowo go do działania mobilizuje. Prosi więc pracownicę korporacji zarządzającej jego majątkiem, pannę Harriet Chetwode-Talbot (w tej roli Emily Blunt), by pomogła mu w realizacji przedsięwzięcia. Dociera ona do dra Alfreda Jonesa (Ewan McGregor), pracownika departamentu rybołóstwa, którego próbuje przekonać do pomysłu szejka. Nie jest to łatwe, Fred to osoba pragmatyczna i twardo stąpająca po ziemi, sam jest wędkarzem, w jego życiu jednak nie ma miejsca na wiarę i cuda, liczy się przede wszystkim nauka. A nauka mówi, że łosoś w Jemenie jest nie-mo-żli-wy.

Coś jednak sprawia, że Fred daje się porwać szejkowi i jego charyzmie. Pomysł, choć wciąż szalony, zaczyna nabierać realnych kształtów, a poparcie brytyjskiego rządu, któremu zależy na promowaniu dobrych stosunków z Bliskim Wschodem, dodatkowo ułatwia jego realizację. Między Fredem, Harriet i szejkiem Muhammadem zawiązuje się nić przyjaźni, a życiowi rozbitkowie, jak Harriet, której narzeczony zaginął w akcji w Afganistanie, i Fred, którego małżeństwo znalazło się w kryzysie, czerpią z przedsięwzięcia i własnego towarzystwa zarówno radość, jak i przyjemność. I ratunek.


Nie ukrywam, że jest to jeden z moich ulubionych filmów z Ewanem McGregorem. Historia jest tak niezwykła, że aż niemożliwa, ale gorąco kibicowałam tym łososiom, żeby woda zaproponowana im przez szejka okazała się odpowiednia. I żeby się tam zadomowiły. Bohater McGregora jest tak nieporadny, a jednocześnie tak praktyczny, że musi wzbudzać sympatię. Z jednej wzmianki w całym obrazie można wnioskować, że ma zespół Aspergera, co dodaje mu kolorytu. Połów łososi w Jemenie okazał się ratunkiem dla jego monotonnego, prowadzonego jednotorowo życia. Fred pozwolił się "złowić" szalonemu szejkowi, a sam zyskał dzięki temu coś więcej. Najbardziej zaś zaciekawił mnie fakt, czy szkocki aktor rzeczywiście potrafi w taki sposób rysować, scena, w której Fred przedstawia Harriet cały projekt krok po kroki, z wszystkimi jego wadami, bardzo zapadła mi w pamięć. I sama nie wiem, czy dzięki rysunkowi szejka z wędką, czy raczej rybiego nagrobka z napisem R.I.P. Sami musicie przyznać, że całość wygląda urokliwie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz