czwartek, 11 kwietnia 2013

Anioły i demony

Na ten film czekali z zapartym tchem wszyscy, którzy obejrzeli Kod Da Vinci i przeczytali książkę Dana Browna pod tym samym tytułem. A gdy gruchnęła wieść, że w obsadzie znalazło się miejsce także dla McGregora, grono jego fanów gryzło paznokcie w oczekiwaniu na dzień premiery. Polscy fani czekali zaledwie jedenaście dni w porównaniu z resztą świata, co w konfrontacji z innymi filmami i tak jest rewelacyjnym wynikiem. I nawet to, że reżyser Ron Howard do spółki ze scenarzystami wprowadził trochę zmian w scenariuszu, nie wpłynęło na ogólny odbiór filmu.


Na Watykanie umiera papież, zaś z całego świata zjeżdżają kardynałowie, by na konklawe wybrać jego następcę. Jednej nocy czterej z nich zostają uprowadzeni. W Waszyngtonie przedstawiciel Stolicy Apostolskiej przy ONZ odnajduje profesora Roberta Langdona (w tej roli Tom Hanks) i prosi go o przybycie do Watykanu celem rozwikłania zagadki kryjącej się za tym porwaniem. Tymczasem w Genewie nieznany sprawca kradnie pojemnik z antymaterią, najsilniejszym jak dotąd ładunkiem wybuchowym. Piękna pani fizyk, Vittoria Vettra (Ayelet Zurer), wyrusza do Watykanu, ponieważ antymateria znajduje się właśnie tam. Ci, którzy ukradli ją z laboratorium, grożą zniszczeniem Stolicy Apostolskiej. Nazywają siebie 'iluminatami', odwołując się do dawnej organizacji zrzeszającej naukowców, których zwalczał Kościół. Chcą uprowadzonych kardynałów złożyć na ołtarzach nauki, jako zemstę za działania Kościoła przeciw nauce. Langdon i Vittoria, mając po swojej stronie kamerlinga Patricka McKennę (świetny Ewan McGregor) i inspektora Żandarmerii Watykańskiej, Olivettiego (Pierfrancesco Favino), wyruszają na poszukiwania ścieżki oświecenia, utworzonej przez Galileusza w XVI wieku. Ich droga powiedzie przez najstarsze kościoły Rzymu, najbardziej znane zabytki Renesansu i jedno z najpiękniejszych miast Europy, czyli Wieczne Miasto. Co godzinę ma zginąć jeden z kardynałów, o północy zaś cały Watykan zamieni się w pył, chyba że zdążą odnaleźć poszczególne ołtarze i zlokalizować pojemnik z antymaterią, zanim wytrącona ze stanu skupienia, rozbłyśnie niszczącym światłem. Tymczasem komendant Gwardii Szwajcarskiej i jeden z kardynałów elektorów nic sobie nie robią z ostrzeżeń kamerlinga i spokojnie nakazują kontynuowanie konklawe. Z każdą godziną akcja przyspiesza, a napięcie robi się coraz większe.


Ogląda się to przyjemnie, choć nie jest to film wymagający od widza zaangażowania nie wiadomo jak wielu komórek mózgowych. Niesamowita muzyka, zdjęcia Rzymu, ciekawostki z zakresu historii i historii sztuki, sprawiają, że ma się ochotę pojechać do Wiecznego Miasta i chodzić po tych kościołach doszukując się w nich tych samych wskazówek, które poprowadziły bohaterów. Dla tych, którzy czytali książkę, wycięcie niektórych wątków może być stratą nieodżałowaną. Dla tych, co zdecydowali się jedynie na film, nie będzie to miało znaczenia. Obraz jest spójny, a rozwiązanie zagadki wcale nie takie proste, jakby się wydawało.

Sam McGregor w roli kamerlinga to doprawdy wisienka na torcie. Powinnam to pewnie opisać bardziej profesjonalnie, ale cóż poradzę, że właśnie w ten sposób to widzę. Choć to Tom Hanks grał tu główną rolę, przytrafiło mu się coś, co nie jest wcale zjawiskiem bardzo rzadkim. Otóż kolega po fachu ukradł mu film. Oglądanie McGregora w sutannie, ze starannie zaczesanymi włosami, to prawdziwa przyjemność. Do tego stopnia, że sceny z Hanksem zaczynają się nam dłużyć, ponieważ nie możemy się doczekać, gdy na ekranie znów pojawi się tajemniczy kamerling. To spojrzenie i postawa pełna pokory, ale też gotowości do poświęcenia dla Kościoła, przekonują nas do jego postaci w mgnieniu oka. Historia kamerlinga również odgrywa tu ważną rolę. Jako dziecko stracił rodziców w zamachu bombowym w Irlandii i został przygarnięty przez pewnego biskupa. Kocha swój Kościół i zrobiłby dla niego wszystko. Ale on też ma swoją tajemnicę. Po prostu anioł i demon w jednym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz