Właściwie to do dziś nie mam pewności, co mnie na ten film przyciągnęło. Mogła to być Renee Zellweger, subtelnie uśmiechająca się z błękitnego plakatu, mogło to być nazwisko Ewana wymienione wśród odtwórców głównych ról, mógł to być również fakt, iż jest to film biograficzny, opowiadający nam historię Beatrix Potter, autorki książek dla dzieci. A może suma tych pojedynczych powodów?
Beatrix (Renee Zellweger) prowadzi proste i wygodne życie, starając się zarobić sama na siebie, dzięki swojemu talentowi do snucia opowieści i ozdabiania ich rysunkami. Jej rodzice z kolei woleliby, żeby młoda dama skupiła się raczej na poszukiwaniach męża, nie godzi się bowiem, by w tym wieku wciąż pozostawała panną. Beatrix nic sobie z tych wiktoriańskich zwyczajów nie robi, tym bardziej, że właśnie pojawiła się szansa, by jej opowieść o Piotrusiu Króliku trafiła wreszcie do grona dziecięcych odbiorców. W ten sposób Beatrix poznaje Normana Warne'a, najmłodszego brata jej wydawców. Odesłany do pracy z nieszablonową pisarką, Norman zapala się do pomysłu wydania książki i wspólnie z Beatrix przygotowują to przedsięwzięcie. Ilość czasu spędzanego wspólnie zaowocuje powoli kiełkującym uczuciem, które rozwija się mimo niechęci jej rodziny, mierzącej zdecydowanie wyżej niż syn wydawców. Ostatecznie rodzice Beatrix wyrażają zgodę na zaręczyny, stawiają jednak warunek by utrzymać to w tajemnicy przez kilka miesięcy. Znają bowiem swoją córkę i chcą oszczędzić jej wstydu, gdyby zmieniła zdanie. Panna Potter przekonana zarówno o uczuciu swoim, jak i Normana wie, że zdania zmieni. Chyba że sprawią to okoliczności.
Ta bajkowa historia, tocząca się na przełomie XIX i XX wieku, przywołuje postać kobiety, która nie bała się sprzeciwiać woli rodziców i woli społeczeństwa, dążąc do osiągnięcia niezależności, także finansowej. Uciekając w świat baśni, Beatrix stworzyła sobie wyimaginowanych przyjaciół, którzy najwidoczniej przekonali również i mężczyznę, którego pokochała. To, że nie dane było jej kochać go do końca życia, wprowadza do baśni lekką dramatyczną nutę. Jest to jednak film tak spokojny, że oglądany późną nocą, może ukołysać do snu. I nawet Ewan McGregor, z bujnym wąsem i w meloniku nie odwiedzie Was od tego snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz