Film ten, powstały przed dziesięcioma laty, stylizowany jest na urocze i cukierkowe komedie lat 60-tych z Rockiem Hudsonem, Doris Day i Elizabeth Taylor w rolach głównych. I wcale nie jest to wada, wszak dziś tamte obrazy uznawane są za klasyki kina, a gwiazdy w nich występujące - za jedne z najjaśniejszych w aktorskim panteonie. Nagromadzenie w nim koloru różowego sprawia, że ogląda się go z przymrużeniem oka, podobnie jednak traktuje się całą historię, której twórcami byli Peyton Reed, Dennis Drake i Eve Ahlert.
Główna bohaterka, Barbara Novak (w tej roli Renee Zellwegger), przyjeżdża do Nowego Jorku jako debiutująca na rynku wydawniczym autorka niezwykle kontrowersyjnego poradnika Do diabła z miłością! Jej redaktorem z ramienia wydawnictwa, a zarazem najlepszą przyjaciółką, zostaje przebojowa i pełna wdzięku Vikki Hiller (Sarah Paulson). To właśnie ona wpada na pomysł, by nową książkę swojej podopiecznej rozreklamować poprzez poczytne pismo dla mężczyzn, którego gwiazdą jest Catcher Block (Ewan McGregor), utalentowany dziennikarz-playboy. Ten jednak zdecydowanie bardziej woli podbijać kolejne niewieście serca, niż pisać o starej pannie z prowincji. Ostatecznie wywiad nie dochodzi do skutku, Barbara zaś czyni Catchera symbolem zniewalającej kobiety potęgi uczucia. Ten postanawia się zemścić i podając się za kosmonautę, chce rozkochać ją w sobie, tak by zanegowała wszystkie tezy postawione w swojej książce. Oczywiście, przekonany jest, że wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, wszak on jest Catcherem Blockiem, a ona tylko pisarką z prowincji. Jednak tysiące lat historii uczą nas (choć mężczyzn niekoniecznie ;P), że tam, gdzie w grę wchodzą kobiety, nie ma mowy o tym, by wszystko poszło zgodnie z planem. A przynajmniej z męskim planem.
Catcher Block grany przez McGregora to typowy samiec, przekonany o swoim wpływie na kobiety. Jeszcze nie spotkał kobiety, która by się temu urokowi nie poddała, dlatego z radością rusza na polowanie mające na jego urok osobisty nawrócić piękną Barbarę. To mężczyzna, cytując Barbarę, zmieniający kobiety, tak często jak koszule. McGregor znów ma czarne włosy, znów śpiewa (choć sporadycznie) i bawi zarówno swym tanecznym krokiem, jak i perypetiami z obojętną na jego awanse blondynką. Wkomponowany w Nowy Jork lat sześćdziesiąt wygląda doskonale w smokingach i trzyczęściowych garniturach, do tego stopnia, że można mu wybaczyć wszystko inne.
Jak jednak skrytykować film, który z założenia nie miał większych ambicji poza jedną: by zapewnić widzom dobrą zabawę? Nie da się. Serio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz