niedziela, 24 listopada 2013

Przetrwać w Nowym Jorku

Po tygodniowej przerwie przeznaczonej na intensywne podróżowanie i zacieśnianie więzi międzyludzkich wracam i oczywiście, nie z pustymi rękami ;)


Było ich czterech. Chłopcy z ulic Manhattanu. Jim Carroll (Leonardo DiCaprio), Mickey (Mark Wahlberg), Swifty (Bruno Kirby) i Neutron (Patrick McGaw). Uczniowie katolickiej szkoły dla chłopców. Rozrabiaki z dzielnicy. Gracze drużyny koszykarskiej. Przyjaciele. Chodzili do szkoły, gdzie swym nauczycielom załazili za skórę, grali kapitalne mecze ku radości niekoniecznie uczciwego i moralnego trenera, wałęsali się po ulicach, tu i ówdzie łamiąc prawo. Zawsze tylko dla zabawy. Główny bohater, Jim, jest z nich wszystkich najwrażliwszy. Jest oddanym przyjacielem, odwiedzającym w szpitalu kumpla umierającego na białaczkę, o którym reszta najwidoczniej już zapomniała. W wolnych chwilach pisze wiersze, których pilnie strzeże przed oczami obcych ludzi. Mieszka z matką (Lorraine Bracco), z którą nawet dobrze się rozumie. Do czasu. Gdy umrze jego przyjaciel, w życiu Jima i jego kolegów pojawi się królowa narkotyków, heroina. Najpierw w małych ilościach, później w coraz większych. Aż wreszcie matka nie wytrzyma i wyrzuci chłopca z domu. Ten zaś pójdzie na ulicę, kraść i rabować, byle tylko zdobyć pieniądze na działkę. Podobnie koledzy. Oprócz Neutrona. Ale cele, jakie wyznaczył sobie Neutron, kiedyś tak bliskie Jimowi, teraz nic nie znaczą. Działka jest ważniejsza. I co z tego, że kumple przez swój pęd do hery po kolei wpadają w tarapaty i konflikt z prawem. Jim jest głuchy na wszelki głos rozsądku, a ręce, które wyciągają się ku niemu z pomocą, traktuje jedynie jako możliwość zdobycia pieniędzy na kolejną działkę.


Przetrwać w Nowym Jorku to film oparty na dzienniku Jima Carrolla, który napisał go i wydał w wieku siedemnastu lat. To naprawdę trudna historia, jak łatwo dzieciaki wpadają w szpony nałogu i jak trudno je później stamtąd wydobyć. I że czasem potrzeba przysłowiowego wiadra wody czy obucha w twarz, by coś zrozumieć. Po raz kolejny genialny DiCaprio pokazuje, jak pierwszorzędnym jest aktorem. I jak doskonale sprawdza się w skomplikowanych postaciach. Przywołuje na myśl jednocześnie Chłopięcy świat i Co gryzie Gilberta Grape'a. Zwłaszcza sceny, w których Jim odbywa domowy odwyk, są bardzo realistyczne i autentyczne w wykonaniu tego młodego przecież aktora. DiCaprio zapewne sporo napracował się, by wypaść naturalnie, a także by zrozumieć, co wówczas targa psychicznie i fizycznie ludźmi, z którymi próbuje walczyć własny organizm. Zdecydowanie zatem dziwi brak nagród dla tego filmu. W Polsce nie doczekał się kinowej premiery, przeszedł bez echa, trochę podobnie do ludzi, którzy znikają w czeluściach narkotykowego nałogu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz