czwartek, 12 grudnia 2013

Pozdrowienia z Rosji

To drugi z filmów opowiadających przygody szarmanckiego brytyjskiego agenta, a przy okazji film, który udowodnił mi, że nie tylko w dzisiejszych czasach pojawiają się problemy z tłumaczeniem tytułów filmów, czy nawet tłumaczeniem samych dialogów. Weźmy sam tytuł. Po angielsku 'From Russia with love' można oddać jako 'pozdrowienia z Rosji' i takowoż tytuł figuruje w bazie filmów na filmweb.pl, czy w spisie filmów o Jamesie Bondzie. Ale wystarczy zerknąć w nazwę linka na tym samym filmwebie, by odkryć, że tytuł - przynajmniej wg niektórych - brzmi 'pozdrowienia z Moskwy'. Jest o tym także przekonany lektor, który w ten właśnie sposób tłumaczy nam tytuł filmu, a także napis na zdjęciu, które Bond zostawia pannie Moneypenny.


Drugi z cyklu filmów o 007 można by w skrócie nazwać 'pomieszanie z poplątaniem', co nie zmienia faktu, że jak na standardy lat 60-tych i 70-tych trzymająca w napięciu historia o podstępach czających się za każdym rogiem może się podobać. I trzymać przed telewizorem bez znudzenia. Wychowanym na agentach FBI i CIA współczesnym może się jednak dłużyć. I znudzić. Ja wytrzymałam, co na pewno jest niebywałym wyczynem. A gdyby dodać do tego, że jestem zdecydowanym fanem aktualnego Bonda, to fakt, że bawiłam się dobrze na Pozdrowieniach z Rosji, można by uznać za przedświąteczny cud.


James Bond (Sean Connery) otrzymuje zadanie przewiezienia bezpiecznie i cało do Wielkiej Brytanii urodziwej pracownicy radzieckiej ambasady. Oprócz urody, owa pracownica, Tatiana Romanowa (Daniela Bianchi) posiada także maszynę szyfrującą Lektor, którą to maszyny Brytyjczycy bardzo chcieli by mieć. Choć Brytyjczycy wietrzą podstęp, decydują się wysłać Bonda, by zdobył maszynę, a sytuację ułatwia im Tatiana, która żąda właśnie jego jako swej eskorty. W tym samym czasie organizacja Widmo wysyła swego najlepszego zabójcę, by pomścił śmierć doktora No. Bond ma zginąć. Jednak nie byłby sobą, gdyby częściowo nie odwrócił szali na swoją stronę. Razem z Tatianą kradną Lektora i wsiadają do Orient-Expressu. Ale dopiero tam zacznie się zabawa.


Wielka szkoda, bo fani panny Bianchi nie usłyszą w filmie jej oryginalnego głosu. Ze względu na włoski akcent, którego trudno było się pozbyć, głosu Danieli użyczyła Barbara Jefford. W tej części po raz pierwszy pojawia się Q (Desmond Llewelyn) i jego słynne zabawki Bonda, o których posiadaniu marzył każdy chłopiec (ten większy i ten mały), które z czasem robiły się coraz bardziej skomplikowane, zabawne i niebezpieczne. Ale nawet dziś, walizka miotająca gaz łzawiący robi wrażenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz