No, to był dopiero Bond. Od ostatniej części minęło sześć lat, w międzyczasie zdążył upaść Związek Radziecki, a i problemy wobec których miał stanąć Bond w nowych czasach zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. W dodatku twórcy przygód Bonda stanęli wobec dylematu: kto ma zagrać tytułową rolę agenta 007? Ostatecznie ich wybór padł na tego, który brany był pod uwagę już w roku 1987, ale wówczas jego inne plany kontraktowe uniemożliwiły realizację tego zamysłu. Teraz jednak, wciąż chętny, by grać słynnego agenta, był także dostępny. Problem był jeden: Irlandczyk miał grać Szkota. Pierce Brosnan jako James Bond.
Fabuła, podobnie jak i poprzednich części, nie była specjalnie ambitna, ale po raz kolejny udowodniono, że fabuła Bonda nie musi być ambitna, żeby fani na całym świecie najpierw z niecierpliwością oczekiwali, później zaś kierowali się ku kinom. Tym razem Bond znów staje przeciwko rosyjskiej potędze, która za pomocą bomby elektromagnetycznej chce wprowadzić chaos w urządzeniach elektronicznych, a tym samym chaos na całej kuli ziemskiej. Ktoś jednak chce ich w organizacji tego chaosu ubiec. Projekt zostaje skradziony, ślady zatarte. Ocalała jedynie programistka Natalya Simonowa (Izabella Scorupco). Zadaniem Bonda jest odnalezienie kobiety, ona bowiem wie, jak powstrzymać ów projekt zwany GoldenEye. Wkrótce Bond znajdzie nie tylko Natalyę, ale też 006 (Sean Bean) uważanego do tej pory za zmarłego.
Polski wątek w filmie przyciągnął do kin dodatkowych kilka tysięcy fanów Izabelli Scorupco, która kilka lat później wcieli się w rolę Heleny w Ogniem i mieczem, a tym samym warkoczami wyryje sobie poczesne miejsce w sercach polskich widzów. Sam Pierce Brosnan, choć z pewnością przeżywał chwile zwątpienia, czy podoła zadaniu, nie pozwolił by obawy te zaćmiły mu to, na czym zna się najlepiej, a mianowicie: aktorstwo. Trudno jednak zaprzeczać, że to rola 007 wywindowała go do miejsca, w którym znajduje się dziś, jako gwiazda takich obrazów jak Afera Tomasa Crowna, Evelyn, czy fenomenalny Autor widmo. W rolę Bonda wcielał się aż do roku 2002, gdy zagrał po raz ostatni w filmie pt. Śmierć nadejdzie jutro. Partnerujący mu Sean Bean również rozwinął skrzydła po przygodzie z Bondem, czego o towarzyszącej obu panom Izabelli powiedzieć już nie można. Okay, w Polsce jest znana i nawet rozpoznawana (jeszcze), ale wygląda na to, że długo to nie potrwa. Na koniec zaś rzec należy, że wśród sześciu do tej pory odtwórców roli Bonda, Pierce Brosnan jest tym najprzystojniejszym. Ach, te irlandzkie korzenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz