środa, 26 czerwca 2013

Droga do przebaczenia

Przez kilkanaście pierwszych minut miałam nieodparte wrażenie, że już to gdzieś widziałam. Początek fabuły przypomina bowiem film Wypadek z 1999 roku z Margaret Colin i Lisą Vidal w rolach głównych. Na rozpoczęciu jednak podobieństwo się kończy.

Dwie rodziny, dwaj ojcowie, dwóch synów. Jeden wieczór i jedna zła decyzja związuje losy obu rodzin, a właściwie obu ojców, na zawsze. Ethan (Joaquin Phoenix) wraca z żoną Grace (Jennifer Connelly) i dziećmi, Joshem i Emmą, z koncertu w parku. Cała rodzina jest dumna z Josha, który zagrał tam koncert na wiolonczelę. Na chwilę zatrzymają się przy stacji benzynowej, by skorzystać z toalety, a Josh wyjdzie z samochodu, by wypuścić złapane do słoika świetliki. W tym samym czasie Dwight (Mark Ruffalo) spieszy się, aby odwieźć syna Lucasa do domu byłej żony, która dzwoniła już dziesiątki razy, by dowiedzieć się, gdzie się podziewają. Kiedy tłumaczenia, że mecz się przedłużył, a potem stali w korkach, nie pomagają, Dwight dociska gaz na ciemnej drodze. I właśnie wtedy z naprzeciwka wyjedzie mu samochód, a Dwight skręci gwałtownie i uderzy w stojącego na poboczu Josha. Chłopiec ginie na miejscu, a Dwight, choć waha się przez chwilę, odjeżdża z miejsca wypadku. Spokojny do tej pory profesor, jakim jest Ethan, popada w obsesję na punkcie odnalezienia sprawcy wypadku. Śledzi Internet, nachodzi policjantów, a widząc, że stróże prawa nie potrafią sobie z tą sprawą poradzić, idzie po pomoc do ... Dwighta, który pracuje w jednej z tutejszych kancelarii prawniczych. Kryzys w rodzinie Ethana pogłębia się. Żona nie radzi sobie ze stratą syna, ani z tym, że mąż prowadzący własne śledztwo coraz bardziej się od niej oddala. U Dwighta też nie jest lepiej. Choć relacje z synem układają się coraz lepiej, to jednak wyrzuty sumienia nie pozwalają mu normalnie funkcjonować. W dodatku los jakby sprzysiągł się, by związać go z Ethanem jeszcze mocniej: mała Emma chodzi na lekcje muzyki do jego byłej żony. Decyzja o pójściu na policję i przyznaniu się jest nieuchronna, ale Dwightowi wciąż brakuje odwagi.


Zrozpaczony po stracie syna ojciec, uparcie dążący do prawdy, a tym samym zdolny do wszystkiego - takiej roli chyba w repertuarze Phoenixa nie była. Mogę się mylić. Jest taka ... zwyczajna. Może trochę podobna do Płonącej pułapki, ale jednak zwyczajna w porównaniu z Zatrutym piórem, czy Ośmioma milimetrami. Wypadł tu przyzwoicie, zarost i broda dodały mu powagi potrzebnej profesorowi uniwersyteckiemu, czyniąc zeń ojca odpowiedzialnego i statecznego. Tak jakby za pomocą fizjonomii scenarzyści chcieli pokazać, jak bardzo różnią się od siebie ci dwaj ojcowie. Przyjrzyjcie się dobrze. Ten drugi wydaje się być przy nim tak totalnym luzakiem, że widz wie, że to nic niezwykłego, że taki wypadek stał się z winy kogoś takiego. Nawet jeśli drugi z mężczyzn też jest, albo przynajmniej stara się być, dobrym ojcem.


Na koniec, słów kilka o Marku Ruffalo. No, lubię go. Z pyska go po prostu lubię, bo ma w twarzy jednocześnie męskość i niepewność. Widziałam go w kilku innych filmach, jak Wszystko w porządku, Wyspa tajemnic, Jak w niebie, czy Moje życie beze mnie, i zawsze podobały mi się wykreowane przez niego postacie. Poza tym, czy możliwe, że tylko mnie przypomina on Cesca Fabregasa z FC Barcelona?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz