sobota, 9 marca 2013

Dziewczyna z Alabamy

Miało być sympatycznie. I jest, przynajmniej dla mnie. Już choćby przez obecność w tym filmie przeboju zespołu Lynyrd Skynyrd Sweet Home Alabama. I Reese Witherspoon, dla której czas Spaceru po linie, za który otrzymała Oscara w 2006 roku dopiero nadejdzie. Jest tu też Patrick Dempsey, któremu część widzów kibicuje, choć wiedzą, że amerykańskie zakończenie komedii romantycznej nie powinno być inne od tego, które ostatecznie zobaczą. 

Scenarzysta C. Jay Fox i reżyser Andy Tennant trzymają się żelaznego schematu "american dream", w którym dziewczyna ucieka z małej mieściny do wielkiego miasta, by tam rozwinąć skrzydła, czyli zrobić karierę, zostać kimś sławnym, zakochać się z wzajemnością, wyjść za mąż i żyć długo i szczęśliwie. Tylko że w przypadku Dziewczyny z Alabamy w owym schemacie kryje się haczyk.


Tytułowa dziewczyna to Melanie Carmichael, stawiająca pierwsze kroki w świecie mody nowojorska projektantka. Jej kariera właśnie nabiera rozpędu. Najnowsza kolekcja chwalona jest ze wszystkich stron. W dodatku właśnie zaręczyła się z synem burmistrz Nowego Jorku, dobrze rokującym młodym politykiem, Andrew Henningsem (w tej roli Patrick Dempsey). Jest tylko jeden mały problem. Aby ów problem rozwiązać, Melanie wraca do rodzinnego miasteczka gdzieś w Alabamie, ku radości rodziców i starych znajomych, którzy nie widzieli jej od siedmiu lat. Mniej uradowany wizytą Melanie i celem tej wizyty jest Jake (Josh Lucas), który jest ... mężem Melanie, a który wciąż nie dał jej rozwodu. Ani Andrew, ani tym bardziej jego nieprzychylnie nastawiona do dziewczyny matka, nie mogą poznać prawdy o skrywanym małżonku, dlatego Melanie zrobi wszystko, żeby nakłonić Jake'a do podpisania papierów rozwodowych, by móc natychmiast wrócić do Nowego Jorku.

Niezrozumiały upór Jake'a pozwoli Melanie na odnowienie więzi zarówno z rodzicami, jak i ze starymi przyjaciółmi, choć przyjdzie jej ten proces w bólu, także w bólu głowy, który znany jest wszystkim budzącym się nazajutrz po imprezie. Sytuację skomplikuje dziennikarz, który pojawi się rezydencji Carmichaelów, oraz sam Andrew, który postanowi zrobić narzeczonej niespodziankę. O ile pierwszego Melanie wyprowadzi w pole, by nie odkrył, że tak naprawdę nazywa się Melanie Smooter i mieszka w małym, zagraconym domku, o tyle temu drugiemu zdecyduje się wyznać prawdę. Także tę o mężu. Cała historia ma piękne, romantyczne zakończenie, choć dla niektórych niezrozumiałe ;-)


Drugoplanowa rola Dempseya w tym filmie w jakiś specjalny sposób nie porywa. Grana przez niego postać zdobywa punkty za romantyczne gesty, specyficzne zaręczyny, czy samo uczucie do Mel. Brak mu jednak drapieżności, która chyba powinna cechować się postać polityka, zwłaszcza syna kobiety tak bezwzględnej, za jaką ma uchodzić pani burmistrz grana przez Candice Bergen. Andrew potrafi sprzeciwić się matce w obronie narzeczonej, natomiast w walce o ukochaną kobietę jest już mniej wyraźny, najwidoczniej uznając, że przekonanie o wzajemności uczucia jest wystarczającym atutem. Tylko, niestety, czasami samo przekonanie nie wystarcza.


P.S. Następny film to Flypaper ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz