poniedziałek, 15 lipca 2013

Holiday

To chyba jedna z przyjemniejszych i zabawniejszych komedii romantycznych, jaką miałam okazję oglądać. Świąteczna tematyka dodaje jej uroku, choć nie przytłacza swą obecnością. I gra tam utalentowane towarzystwo, które zapewne dobrze się ze sobą bawiło w trakcie powstawania tego obrazu. Dzięki temu wyszedł im film więcej niż dobry.


W Wielkiej Brytanii mieszka Iris (Kate Winslet), która jest beznadziejnie zakochana w swoim koledze z pracy. Dodatkowo ten tuż przed świętami ogłasza swoje zaręczyny, co sprawia, że dziewczyna najchętniej spędziłaby święta gdzieś na końcu świata, najlepiej pod śniegiem i żeby wszyscy pozwolili jej w spokoju lizać rany. Po drugiej stronie oceanu w podobnej sytuacji znalazła się Amanda (Cameron Diaz), która właśnie odkryła, że jest notorycznie zdradzana przez narzeczonego. Ona również cierpi, ale jej problem jest większy: nie potrafi płakać, przez co zarzuca się jej, że nie ma uczuć. Ona też chciałaby zniknąć na jakiś czas. W poszukiwaniu świątecznych ofert wakacyjnych trafia na stronę oferującą ... wymianę domów. I tak poznaje Iris. Obie ze złamanym sercem, przypadają sobie do gustu i postanawiają się na okres Bożego Narodzenia zamienić domostwami i tym samym dać sobie czas na zapomnienie o nieszczęśliwych miłościach. Iris leci do słonecznego Los Angeles, gdzie zamieszkuje w rezydencji Amandy. Amanda zaś przenosi się do uroczego i zupełnie nie przypominającego wygodnej willi domku Iris. Początkowe opory zostają przełamane. Wkrótce Iris pozna Arthura Abbotta (Eli Wallach), sąsiada Amandy, który jest jednym z najbardziej utytułowanych scenarzystów w Hollywood. Iris zaprzyjaźnia się ze starszym panem i dzięki niemu nadrabia zaległości filmowe. Towarzystwa zacznie też dotrzymywać jej Miles (Jack Black), kompozytor, z którym Amanda współpracuje przy produkcji zwiastunów filmowych. To przy nim serce Iris znów zabije mocniej. Tymczasem Amanda, zdeterminowana trzymać się od mężczyzn z daleka, nie przewiduje, że pewien mężczyzna dosłownie wtargnie w środku nocy nie tylko do domu, nie tylko w jej plany urlopowe, ale też do jej serca. To Graham (Jude Law), brat Iris. To dzięki niemu Amanda uwierzy w szczęśliwe zakończenia w prawdziwym życiu.


To jeden z tych filmów, które ogląda się chętnie nie tylko raz, czy dwa, ale też trzeci czy czwarty. Razem z siostrą widziałyśmy go już tyle razy, że straciłyśmy rachubę. Obie aktorki zagrały tam bardzo dobrze, a ich bohaterki to sympatyczne i lekko pokręcone kobiety, które szukają prawdziwej miłości. To jednak panowie spisali się w tym filmie na medal. Jack Black schował się trochę, co nie dziwi, skoro grał u boku tak znakomitej aktorki, jaką jest Kate Winslet. Jednak dwaj pozostali to zupełnie inna sprawa. Jude Law jako wrażliwy introwertyk, wierzący w wielką miłość, szczęśliwe zakończenia i nie bojący się płakać, spisał się znakomicie. Jego rolę mógł przysłonić jedynie Eli Wallach, wcielający się w emerytowanego scenarzystę. I chyba trochę mu się udało. Historia jego wielkiego uczucia do zmarłej żony i próba pogodzenia się z mijającym czasem wzrusza i sprawia, że staje się on centralną postacią całego filmu. A może to właśnie on jest spoiwem tych historii?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz