środa, 31 lipca 2013

Alfie

Właściwie to tego filmu mogłoby tu nie być. Bo choć nie został hitem, ani nie zapisał się jakoś wybitnie w filmografii Jude'a, to jednak ma w sobie naprawdę sporo uroku. W dodatku jest to remake filmu z 1966 roku, w którym główną rolę zagrał Michael Caine. Wiecie, widziałam Caine'a w różnych filmach, ale akurat w roli Alfiego nie potrafię go sobie wyobrazić.


Tytułowy Alfie (Jude Law) to naprawdę dobry chłopak. Serio. Miły i sympatyczny. Cóż z tego, że trochę mocno zapatrzony w siebie. W dodatku łamie niewieście serca z prędkością serii z karabinu maszynowego i nie ma z tego powodu żadnych, ale to żadnych, wyrzutów sumienia. Otoczony pięknymi kobietami, może w nich przebierać, a każda z nich marzy o tym, by mieć Alfiego na wyłączność. To jednak niemożliwe. Alfiego na wyłączność może mieć tylko... Alfie, bo udomowić Alfiego nie potrafi nikt. Wśród jego ślicznotek znajdziemy Julie (Marisa Tomei), Lonette (Nia Long), Nikki (Sienna Miller), czy Liz (Susan Sarandon). Wkrótce jednak dobra forma Alfiego się skończy, a przymusowa abstynencja seksualna być może skłoni Alfiego do przemyśleń na temat jego życia. Ale to przecież Alfie. Czy cokolwiek mogłoby go skłonić do zmian?


Gdyby w tym filmie nie grał Jude Law, nawet bym go nie włączyła. Nie żartuję. Mam wrażenie, że gdyby nie on, ten film byłby straszny. A tak Jude jako Alfie nadaje mu urok, jaki tylko młody, przystojny Brytyjczyk może wnieść w obraz filmowy. Trudno nie polubić głównego bohatera, bo nawet gdy łamie te kobiece serca, robi to w tak rozbrajający sposób, że widzowie jedynie mogą się uśmiechnąć. Nie zależę od nikogo, ani nikt nie zależy ode mnie. Moje życie jest tylko moje. Tak mówi Alfie na koniec swej historii. I zadaje pytanie, które jest jego mottem, którym naznaczone są jego poszukiwania: What's it all about, Alfie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz