piątek, 15 lutego 2013

Odwróceni zakochani

Mówią, że ten film to melodramat. Mówią, że science-fiction. Ja mogę Wam powiedzieć, że ten film jest przede wszystkim ... dziwny. Choć konwencja, o którą reżyser Juan Diego Solanas (który jest jednocześnie współautorem scenariusza) oparł swój film, jest nadzwyczaj ciekawa.

Oto mamy dwie planety, zbliżone do siebie na odległość kilkuset metrów. Niby blisko, ale pozorna bliskość jest jednocześnie odległością niemożliwą do przebycia. Każda z planet posiada odrębną grawitację, w dodatku przeciwną do tej drugiej. Nie sposób więc ludziom z Dolnego Świata egzystować w Świecie Górnym, ani tym z Górnego Świata zbliżać się do tych z Dolnego. Jakikolwiek kontakt jest zabroniony, a przedostanie się do góry (bądź na dół) grozić może samospaleniem. Górny Świat jest pełen bogactwa i blichtru, a ludziom tam mieszkającym niczego nie brakuje. Dolny Świat zaś, zgodnie z zasadą przeciwieństw, jest biedny, mroczny, brzydki, traktowany niczym śmietnik dla Górnego Świata.


W takiej oto scenerii chłopiec imieniem Adam (Jim Sturgess), sierota wychowywany przez ciotkę, mieszkaniec Dołu, poznaje na wzgórzu śliczną Eden (w tej roli Kirsten Dunst), mieszkankę Góry. Ich początkowa przyjaźń z biegiem lat przemienia się w nastoletnie uczucie, a mimo nieprzychylnej im grawitacji, młodzi znajdują sposób, by uczucie pielęgnować, niekoniecznie z odległości paruset metrów. Leśna pogoń za zbiegiem przypadkowo trafi na młodych kochanków, a tym samym zmieni życie Adama i Eden. On straci ciotkę, ona - pamięć. Ich historia rozpocznie się na nowo po dziesięciu latach. Adam, młody chemik i wynalazca, w niezwykły sposób wykorzystuje wiedzę przekazaną mu przez ciotkę, wiedzę, która może w znaczny sposób wpłynąć na życie ludzi na obu planetach. Kiedy odkrywa, że Eden, mimo jego przekonania, żyje, zatrudnia się w Transworld, gigantycznej korporacji łączącej oba światy i robi wszystko, by spotkać kobietę swoich marzeń i przypomnieć jej wszystko, co zapomniała. Przy okazji walczy z systemem, który chce jego umiejętności zamienić na czysty zysk, za nic zaś ma głębsze uczucia. 

Urocza opowieść o sile uczucia, w scenerii tak dziwacznej, że aż interesującej. A mimo to, ma się wrażenie, że w wielu momentach reżyser (bądź scenarzysta) przesadził z pomysłowością, czyniąc wydarzenia nieprawdopodobnymi, nawet jak na film science-fiction. Zwłaszcza zakończenie postawi wnikliwego widza przed pytaniem "ale jak to?" i pozostawi go w stanie braku zrozumienia. Walka z bezdusznym systemem, choć ukazana za pomocą epizodów, pokazuje jak ważna jest solidarność, lojalność czy przyjaźń. O ile Jim Sturgess nie będzie musiał za lat dziesięć twierdzić, że nie przypomina sobie filmu pod tym tytułem, o tyle Kirsten Dunst powinna zapomnieć o nim już teraz, jeśli nie posiada dystansu do swojej osoby. Bohater Sturgessa jest po prostu sympatyczniejszy, młodociany geniusz, który po dziesięciu latach wciąż pielęgnuje swą szczenięcą miłość. Jego uczucia są żywe, reakcje chwytające za serce, choć czasem histeryczne, natomiast Eden... Eden jest piękna, ale wydaje się odległa i mimo rzekomej miłości czy uśmiechu, chłodna. Trudno uwierzyć w tlące się w niej uczucie. Być może, że to celowy zabieg, podkreślanie różnic nawet w charakterach, by przez to ukazać uczucie Adama i Eden tym bardziej niezwykłym. W końcu, jak mówi Adam w ostatnich minutach filmu: Nasza miłość zmieniła bieg historii.


P.S. Następny film to ... 50 ocalonych ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz